Konflikt o nowy, obliczony pod przyszłe kryzysy migracyjne, rozdzielnik uchodźców wisi nad Unią od wiosny 2016 r., kiedy jego projekt przedłożyła Komisja Europejska. Tymczasowy rozdzielnik z 2015 r., obejmujący uchodźców przybywających przez morze do Grecji i Włoch w okresie do września 2017 r., ówcześni szefowie MSW przyjęli w głosowaniu większościowym przy sprzeciwie Czech, Węgier, Słowacji i Rumunii. Ale to okazało się tak toksyczne politycznie, że Unia od dwóch lat usiłowała znaleźć jednomyślne poparcie dla kompromisu w kwestii nowego i stałego rozdzielnika. Jednak nic z tego nie wyszło. Zgodnie z obecnymi zasadami za rozpatrywanie wniosków o ochronę międzynarodową i za samych wnioskodawców odpowiedzialne są pierwsze kraje UE, z którymi się zetkną. W przypadku przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy przeprawiają się do Europy przez Morze Śródziemne, to Włochy, Grecja, Hiszpania, Malta, Cypr. Bułgaria, kierująca w tym półroczu pracami Rady UE (ministrowie krajów Unii), zaproponowała, by odciążyć kraje graniczne za pomocą relokacji uruchamianej wyłącznie przy ostrym kryzysie migracyjnym - gdy liczba nowych przybyszów przekroczy 140 proc. "normy" opartej na ludności i PKB np. Włoch czy Grecji. Natomiast przy mniejszych falach migracyjnych za uchodźców, podobnie jak teraz, odpowiadałyby kraje graniczne - i to nawet do ośmiu lat od ich przybycia na teren Unii Europejskiej. Wyszehrad bez niespodzianek Rada UE mogłaby zablokować relokację, którą proponowałaby Komisja Europejska, tylko wielką większością 55 proc. krajów reprezentujących 65 proc. ludności UE. Uchodźcy mieliby być dzieleni między resztę krajów Unii wedle klucza opartego na PKB i wielkości populacji. Tylko od połowy tego przydziału można by się "wykupić" - dosłownie (25-35 tys. euro od osoby), a także za pomocą m.in. zwiększonego kontyngentu pograniczników wysyłanych np. przez Polskę dla wsparcia ochrony granic zewnętrznych Unii. Każda wzmianka o obowiązkowej relokacji sprawiała, że Polska i Węgry odmawiały rokowań, deklarując zdecydowane "nie". Z Warszawy do Luksemburga nie pojechał nawet szef MSW Joachim Brudziński, lecz tylko wiceminister Renata Szczęch. Słowacy i Czesi sugerowali na początku tego roku, by klauzule o relokacji zastąpić - łatwiejszymi do przełknięcia dla Bratysławy i Pragi - "dobrowolnymi deklaracjami politycznymi" rządów UE, że w razie potrzeby wykażą solidarność wobec krajów podanych presji migracyjnej. Ale tego pomysłu nie rozwinięto, więc w Luksemburgu cała Grupa Wyszehradzka opowiedziała się przeciw projektowi Bułgarów. Przyklasnął jej austriacki minister Herbert Kickl, który od lipca - w ramach austriackiej prezydencji - będzie przez pół roku kierował pracami Rady UE ds. Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych. Salvini przeciw migrantom, ale za rozdzielnikiem Włoskim MSW od paru dni kieruje Matteo Salvini, szef antyimigranckiej Ligi, który też przysłał do Luksemburga zastępcę, bo tego samego dnia włoski Senat głosował wotum zaufania dla nowego rządu Włoch. Salvini z jednej strony rozgłasza swe bliskie kontakty z antyimigranckim Viktorem Orbanem, ale drugiej strony domaga się ambitnego rozdzielnika odciążającego Italię. - Jesteśmy przeciw propozycji Bułgarii. Ten dokument karze Włochy i inne kraje śródziemnomorskie, a chroni interesy krajów Północy. Sycylia nie może być unijnym obozem dla uchodźców - ogłosił Salvini już w przededniu obrad w Luksemburgu. Ostatecznie Włochy wraz z Hiszpanią, Grecją, Cyprem i Maltą odrzuciły bułgarski kompromis za zbyt małą solidarność z Południem w przyszłych kryzysach migracyjnych. Sprzeciw Wyszehradu i krajów Południa (choć z zupełnie przeciwnych powodów), a zarazem spory sceptycyzm m.in. ze strony krajów bałtyckich sprawiają, że reforma prawa azylowego nie przeszłaby w Radzie UE nawet, gdyby zarządzono głosowanie większościowe. Wprawdzie Niemcy i Francja do ostatniej chwili próbowały bronić bułgarskiej propozycji jako "punktu wyjścia dla kompromisu", ale wobec takiego rozkładu sił w Radzie UE też odpuściły. - Z kolejnymi wyborami i prawicowymi zwycięstwami w Europie coraz trudniej jest o ugodę w sprawie polityki migracyjnej - powiedziała szwedzka minister Helene Fritzon. Co z zapowiedzią Tuska? Szef Rady Europejskiej Donald Tusk ogłosił w grudniu 2017 r., że sprawa rozdzielnika powinna być rozstrzygnięta (na "tak" lub "nie") do czerwca tego roku, bo w przeciwnym razie on sam zaproponuje rozwiązanie. Choć jednak temat reformy migracyjnej stanie na szczycie UE pod koniec tego miesiąca, to wyjścia z impasu na razie nie widać. Austriacki minister Kickl już zapowiedział, że na lipcowym spotkaniu szefów MSW w Innsbrucku cały temat reformy trzeba zacząć od nowa. Tomasz Bielecki, Bruksela, Redakcja Polska Deutsche Welle