Nikt nie jest w stanie wyjaśnić, w jaki sposób niezrównoważony psychicznie mężczyzna, który według policji ma niemieckie obywatelstwo i popełnił w przeszłości wiele przestępstw, zmylił czujność aż 25 funkcjonariuszy strzegących posiadłości byłej Pierwszej Damy w nadmorskim kurorcie Cap Negre. Wściekły Sarkozy zażądał wyjaśnień od miejscowego prefekta policji i szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - na razie bez skutku. Według świadków, mężczyzna był agresywny i krzyczał, że chce się spotkać z Carlą Bruni. Został jednak schwytany, zanim dostał się do pomieszczenia, w którym była prezydencka para się znajdowała. Prywatnej rezydencji Bruni w Cap Negre pilnuje 10 funkcjonariuszy Biura Ochrony Ważnych Osobistości oraz 5 patroli policjantów z jednostek szturmowych. Zakazany jest przelot helikopterów nad willą, a motorówki nie mogą podpływać do brzegu. Komentatorzy zauważają, że nawet te nadzwyczajne środki bezpieczeństwa okazały się niewystarczające.