Redakcja wydawanego w Hamburgu tygodnika powołuje się na źródła w urzędzie kanclerskim i MSZ. Podkreślają, że premier David Cameron prowadzi swój kraj w kierunku "point of no return" (punktu, od którego nie ma odwrotu). "Jeżeli Cameron będzie rzeczywiście obstawał przy wprowadzeniu maksymalnej kwoty dla imigracji z krajów UE na wyspy brytyjskie, to sprawa jest przesądzona" - uważają politycy, z którymi rozmawiał "Der Spiegel".Przy okazji ostatniego szczytu UE w Brukseli Merkel miała poruszyć ten temat w rozmowie w cztery oczy z Cameronem. Jak pisze "Der Spiegel", wypowiedzi publiczne brytyjskiego premiera po unijnym szczycie świadczą o tym, że chyba nie przyjął on do wiadomości ostrzeżenia niemieckiej kanclerz. Redakcja przypomina, że w zeszłym roku na wyspy brytyjskie przyjechało 243 tys. obcokrajowców więcej, niż z nich wyjechało. Cameron planuje ograniczenie napływu biedniejszych i gorzej wykształconych imigrantów z krajów UE. "W tym momencie nie tylko dla Merkel żarty się kończą" - ocenia niemiecki tygodnik, dodając, że zdaniem Berlina swoboda przemieszczania się stanowi "DNA europejskiej integracji". "Der Spiegel" podkreśla, że w przeszłości Merkel wielokrotnie "podawała rękę" Brytyjczykom w sporach z Brukselą. Solidaryzowała się z nimi, gdy zgłaszali zastrzeżenia wobec nominacji Jean-Claude'a Junckera na szefa Komisji Europejskiej. Niemiecki tygodnik przytacza opinię szefa parlamentarnej komisji spraw zagranicznych Bundestagu Norberta Roettgena, który w zeszłym tygodniu był z wizytą w Wielkiej Brytanii. Polityk CDU powiedział, że był przerażony skalą wpływów eurosceptyków na wyspach brytyjskich, którzy "dominują polityczną dyskusję". Jeżeli Cameron nie zmieni swej taktyki, to - zdaniem Berlina - wbrew swej woli spełni największe życzenie swoich przeciwników - doprowadzi do wyjścia Wielkiej Brytanii z UE.