"Dysponujemy wiarygodnymi informacjami, które wskazują, że rosyjskie władze współpracują z reżimem syryjskim, by uniemożliwić lub opóźnić uzyskanie przez inspektorów dostępu do Dumy", miasta w graniczącym z Damaszkiem regionie Wschodnia Guta - poinformowała rzeczniczka amerykańskiego resortu Heather Nauert. Jak dodała, władze Rosji i Syrii działają razem także w celu "oczyszczenia miejsca domniemanych ataków" ze świadczących o nich śladów oraz "usunięcia obciążających dowodów na zastosowanie broni chemicznej". Syryjska opozycja oraz organizacje pomocowe twierdzą, że 7 kwietnia, gdy syryjskie siły powietrzne zrzuciły na Dumę bomby z bronią chemiczną, zabito ponad 40 osób. USA, Wielka Brytania i Francja utrzymują, że w ataku użyto sarinu i chloru; 14 kwietnia połączone siły tych trzech państw przeprowadziły serię odwetowych nalotów na cele w Syrii. Siły zbrojne USA poinformowały, że celem bombardowań był wojskowy ośrodek naukowo-badawczy w Damaszku zajmujący się technologią broni chemicznej oraz składy znajdujące się na zachód od miasta Hims. W sobotę do Syrii przybyli inspektorzy Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW), którzy od poniedziałku mieli pobierać próbki w kontrolowanej przez syryjskie wojska rządowe Dumie, przesłuchiwać świadków i zbierać wszelkie dostępne materiały dowodowe. We wtorek w mieście tym został ostrzelany zespół specjalny ONZ, który sprawdzał, czy jest tam bezpiecznie dla misji OPCW. Ambasador USA przy OPCW Kenneth Ward oświadczył przed kilkoma dniami, że jest możliwe, iż Rosjanie byli na miejscu ataku w Dumie, i wyraził obawę, że mogli tam dokonać manipulacji, by uniemożliwić ekspertom OPCW skuteczne przeprowadzenie śledztwa. Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow odrzucił te oskarżenia.