Jak pisze Reuters, po przecięciu drutu kolczastego protestujący ruszyli w kierunku pałacu, a część z nich zaczęła całować policjantów i żołnierzy strzegących porządku. Skandowano: "Pokój, pokój". Oddziały Gwardii Republikańskiej przesunęły się w kierunku bramy frontowej, aby zabezpieczyć główne wejście do pałacu. Tysiące uczestników kilku oddzielnych marszów protestacyjnych przeszło pod pałac prezydencki położony w zamożnej dzielnicy Kairu. Wielu ludzi wyrażało oburzenie wypowiedzią prezydenta z czwartku, że to "wynajęci bandyci" spowodowali w środę starcia, w których siedem osób zginęło a około 800 zostało rannych. Według licznych świadków do starć doszło, gdy zwolennicy Mursiego zaatakowali namiotowe miasteczko rozłożone przez jego przeciwników. Przeciwnicy prezydenta sprzeciwiają się projektowi konstytucji, który opracowała konstytuanta zdominowana przez islamistów, oraz prezydenckiemu dekretowi z 22 listopada, rozszerzającemu kompetencje szefa państwa. W czwartkowym wystąpieniu w telewizji Mursi zapewnił, że uprawnienia wynikające z tego dekretu wygasną po zaplanowanym na 15 grudnia referendum, oraz zaapelował o dialog narodowy. Spotkał się jednak z odmową ze strony Ruchu 6 Kwietnia. Organizacja ta odegrała kluczową rolę w obaleniu w ubiegłym roku dyktatorskich rządów Hosniego Mubaraka.