W stolicy USA protestowano przeciw wojnie w kilku miejscach w centrum miasta. Ponad 100 demonstrantów zebrało się przed federalnym urzędem podatkowym (IRS). Kilkunastu z nich aresztowano. Protestujący tłumaczyli, że wybrali IRS, ponieważ urząd zbiera podatki, które są potem używane na finansowanie wojny. Protest odbył się także przed American Petroleum Institute (Amerykański Istytut Nafty). Demonstrujący skandowali tam "No blood for oil!" (Żadnej krwi za ropę), zwracając w ten sposób uwagę, że głównym powodem wojny - ich zdaniem - była chęć administracji George'a W. Busha, aby kontrolować irackie złoża ropy naftowej. Weterani-przeciwnicy wojny przeszli w środę pochodem spod Muzeum Indian Amerykańskich na waszyngtońskim Mallu do siedziby Kongresu na Kapitolu. W południe demonstranci zbierali się także na Placu Lafayette'a w pobliżu Białego Domu. Bliższy dostęp do rezydencji prezydenta jest zablokowany. Już we wtorek demonstrowano w miasteczku Vestal w stanie Nowy Jork. Policja aresztowała tam 10 osób pod pretekstem zakłócania ruchu drogowego. W środę protesty odbyły się także w Miami, San Francisco i na uniwersytetach w New Jersey. Demonstracje nie mają jednak tak wielkiej skali, jak kilka lat temu, bezpośrednio po inwazji na Irak. Wynika to z ogólnego zmniejszenia się zainteresowania wojną, o której media informują od kilku miesięcy dużo mniej niż jeszcze rok temu. Znacznie więcej uwagi przyciągają teraz poważne kłopoty gospodarki i kampania prezydencka. Wzrosło także ostatnio poparcie Amerykanów dla operacji wojennych po doniesieniach, że w wyniku przysłania do Iraku większej liczby wojsk osłabło tam natężenie przemocy. W Iraku spadła liczba ataków na wojska amerykańskie i zamachów bombowych. Opinia publiczna bardziej optymistycznie zapatruje się również na perspektywy sukcesu w Iraku. Oprócz prezydenta Busha, który tego dnia przemawiał w rocznicę wojny w Pentagonie, mowę rocznicową wygłosił także demokratyczny kandydat do Białego Domu, Barack Obama. Podkreślił w niej, że od początku był przeciwny inwazji na Irak - w odróżnieniu od Hillary Clinton, swojej rywalki w walce o nominację prezydencką. Obama zapowiada, że jako prezydent wycofa wojska USA z Iraku w ciągu półtora roku, ale pozostawi tam ograniczone "siły antyterrorystyczne".