Setki ludzi zebrało się w Queen's Park w Toronto. Celem protestu było okazanie solidarności i żądanie sprawiedliwości wobec ofiary tragicznego incydentu - powiedział organizator manifestacji Wojtek Smiegowski, cytowany przez portal internetowy gazety Toronto Sun. Przemawiając na manifestacji były premier prowincji Ontario Bob Rae nazwał śmierć Roberta Dziekańskiego "straszną i niepotrzebną stratą". Deputowany do parlamentu Borys Wrzesnewskyj powiedział, że śmierć Polaka uderzyła osobiście we wszystkich mieszkańców Kanady. W Vancouver wiec zorganizował Kongres Polonii Kanadyjskiej. Kanadyjska stacja Radiowa News11:30 podała na stronie internetowej, że uczestniczyło w nim ponad tysiąc osób. Kilku mówców apelowało, by policja zawiesiła stosowanie taserów do czasu, gdy zakończone zostaną śledztwa wszczęte po śmierci Polaka. Na wiecu był również Paul Pritchard - pasażer, który zarejestrował wydarzenia na lotnisku kamerą wideo. Właśnie te zdjęcia podważyły wersję policji i obiegły media, wywołując wzburzenie i pytania o zasadność działań policjantów. Pritchard, któremu uczestnicy wiecu zgotowali gorące powitanie, powiedział, że sceny, które nagrał, pozostaną na zawsze w jego pamięci. W piątek premier prowincji Kolumbia Brytyjska Gordon Campbell zadzwonił do matki Roberta Dziekańskiego, by złożyć jej przeprosiny z powodu śmierci syna. Media kanadyjskie informują, że po śmierci Polaka wszczęto w jego sprawie oraz w sprawie sposobu używania taserów co najmniej sześć dochodzeń. 40-letni Dziekański zmarł na lotnisku po przybyciu do Vancouver, gdy policjanci uznali jego zachowanie za agresywne i użyli wobec niego paralizatora. Ujawnione potem nagranie wideo wskazuje, że mężczyzna nie stawiał oporu i działania policji mogły być nieuzasadnione.