Protest hutników z wielkiego zakładu Ilva w Apulii, należącego do spółki Gruppo Riva i zatrudniającego łącznie kilkanaście tysięcy osób, nasilał się w ostatnich dniach wraz z informacjami o dochodzeniu tamtejszej prokuratury, która kierownictwu firmy zarzuciła szereg zaniedbań w kontroli emisji szkodliwych substancji. Zdaniem ekspertów, zatrucie środowiska w Tarencie i okolicach było przyczyną wielu chorób i zgonów. W rezultacie śledztwa i jego następstw - jak podkreślają włoskie media - doszło do wybuchu poważnego konfliktu społecznego, w którym robotnicy, broniąc miejsc pracy, wystąpili przeciwko wymiarowi sprawiedliwości. - Zamknięcie huty to śmierć dla Tarentu - podkreślają protestujący obrońcy huty. Po kilku dniach blokad dróg i protestów do Apulii wysłano z Rzymu dodatkowe siły policji i karabinierów na wypadek rozszerzenia się niepokojów społecznych. Hutnicy mówią, że są gotowi na wszystko, by bronić swych miejsc pracy i ostrzegają, że to dopiero początek protestów. Na wiadomość o tym, że na wniosek sądu zajęto teren huty, robotnicy wyruszyli w kierunku centrum miasta na demonstrację. Zapowiedzieli pikietę przed gmachem sądu. Minister ochrony środowiska Corrado Clini ogłosił, że są środki - w wysokości 336 milionów euro - na pilną poprawę stanu bezpieczeństwa ekologicznego w hucie. Porozumienie w tej sprawie podpisano w czwartek w trybie natychmiastowym. - Porozumienie nie jest odpowiedzią dla sądu, ale wyrazem zaangażowania, by nie dopuścić do całkowitej blokady pracy huty - wyjaśnił szef resortu. Zdaniem ministra trzeba obecnie uczynić wszystko, by zagwarantować produkcję w hucie i jednocześnie poprawić stan tamtejszego środowiska naturalnego. Rozpoczęła się walka z czasem - podkreślają media. Sąd ogłosił zaś, że realizacja decyzji o zajęcia huty to długa procedura i nie oznacza ona natychmiastowego wyłączenia pieców hutniczych.