Liczba naszych biur zaatakowanych w ciągu ostatnich dwóch dni sięga kilkudziesięciu - powiedział AFP anonimowy przedstawiciel HDP. - Obawiamy się poważnych strat". Przez Ankarę przeszedł we wtorek wieczorem marsz ok. 7 tys. Turków sprzeciwiających się "terroryzmowi PKK". W nocy interweniowała policja, używając gazu łzawiącego by przepędzić część manifestantów blokujących ulice. W dzielnicy Kavaklidere partyjny lokal został podpalony. Manifestanci zaatakowali też redakcję dziennika "Hurriyet" w Stambule, już drugi raz w tym tygodniu, za rzekomą wrogość wobec prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. W niedzielę z rąk rebeliantów PKK zginęło 16 tureckich żołnierzy jadących w konwoju pojazdów opancerzonych na południowym wschodzie Turcji; mniej więcej drugie tyle zginęło od niedzieli w innych zamachach i starciach. Turecka armia prowadzi zakrojone na szeroką skalę akcje odwetowe. Według władz tureckich w operacji przeciw PKK zginęło niemal 800 kurdyjskich rebeliantów. W atakach PKK na wojsko i policję straciło życie od końca lipca kilkudziesięciu żołnierzy i funkcjonariuszy. PKK jest uważana za organizację terrorystyczną przez Turcję, Unię Europejską i USA. W 2013 roku ogłosiła rozejm, który miał położyć kres powstaniu kurdyjskich bojowników walczących początkowo o utworzenie w południowo-wschodniej Turcji własnego państwa, a później - po złagodzeniu żądań - o zwiększenie praw politycznych i kulturowych ludności kurdyjskiej.