Wśród mówców na konwencji w Charlotte w Karolinie Północnej była Cindy Hewitt, która straciła pracę w zakładach Dade Behring na Florydzie. Zakłady wykupiła i zrestrukturyzowała w 1990 r. Bain Capital, firma inwestycyjna zarządzana przez Romneya. - Nie jest sprawiedliwe, kiedy oddani firmie i wydajni pracownicy cierpią, podczas gdy ludzie tacy jak Mitt Romney czerpią zyski - powiedziała Hewitt. - Mitt Romney nie musi być złym człowiekiem, ale winię go za to, że dorabia się milionów bez moralnego kompasu - oświadczył Randy Johnson, pracownik innej firmy wykupionej i zamkniętej przez Romneya. Inni mówcy przypominali, że w 2009 r. Romney krytykował ratowanie koncernów samochodowych przed bankructwem pożyczkami z budżetu. W drugim dniu zjazdu Demokratów wystąpiło też kilkanaście kobiet, które podkreślały w swych przemówieniach, że tylko administracja Demokratów gwarantuje równość szans obu płci oraz prawo do aborcji. Mówiła o tym m.in. senator Barbara Mikulski, która była drugą w historii kobietą wybraną do Senatu, a także była przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Jako jedna z gwiazd wieczoru wystąpiła Sandra Fluke, działaczka studencka z Uniwersytetu Georgetown w Waszyngtonie, która zyskała rozgłos twardo broniąc przed komisją Kongresu prawa kobiet do pokrycia z ubezpieczenia zdrowotnego kosztów antykoncepcji. Znany konserwatywny komentator radiowy Rush Limbaugh nazwał ją wtedy "dziwką". Kandydatka do Senatu z Massachusetts, Elizabeth Warren, przedstawiła miażdżącą krytykę programu Republikanów, którzy naciskają na redukcję rządu federalnego, cięcia wydatków budżetowych i obniżanie podatków. Przemówienie Warren, uważanej za przyszłościowego lidera Demokratów, było wielokrotnie przerywane owacjami. Zdaniem komentatorów, Demokraci nieprzypadkowo przyznali prominentną rolę kobietom na swojej konwencji. Ich poparcie ma kluczowe znaczenie dla walczącego o reelekcję prezydenta Baracka Obamy. Sztab jego kampanii posługuje się sloganem: "Republikanie wydali wojnę kobietom". Zdecydowana większość Amerykanek popierała dotychczas obecnego prezydenta. Ostatnie sondaże wskazują jednak, że jego przewaga nad Romneyem topnieje, zwłaszcza w stanach, w których szanse obu kandydatów są wyrównane.