Komisarze odpowiedzialni politycznie za Eurostat ogłosili tego dnia na specjalnym przesłuchaniu w Parlamencie Europejskim, że Komisja wszczęła postępowanie dyscyplinarne wobec byłego szefa Eurostatu i jego współpracowników, podejrzanych o defraudację unijnych pieniędzy. Nie czekając na wynik śledztwa prowadzonego w tej sprawie przez francuską prokuraturę, eksperci Komisji dokonali w nocy z wtorku na środę "nalotu" na siedzibę Eurostatu w Luksemburgu i zabezpieczyli oficjalne dokumenty, w tym liczne pliki komputerowe. Wstępne ustalenia wskazują, że "mogło dojść do poważnego bezprawia na znacznie szerszą skalę, niż początkowo sądzono" - przyznał organ wykonawczy UE w specjalnym raporcie, przekazanym w środę Parlamentowi Europejskiemu. O podejrzanych operacjach pisano w wewnętrznych audytach Eurostatu już w 1999 roku. Na ich podstawie unijne biuro walki z oszustwami OLAF wszczęło dochodzenie w tej sprawie w 2000 roku. Dyrektor generalny Eurostatu Yves Franchet i podlegający mu dyrektor Daniel Byk (obaj są Francuzami) w maju musieli się podać do dymisji, kiedy opinia publiczna dowiedziała się o wątpliwych kontraktach, które pozwoliły wyprowadzić z budżetu UE co najmniej 920 tysięcy euro. Może to być tylko wierzchołek góry lodowej. Prasa europejska pisze o "łupieniu Eurostatu", bo podejrzane kontrakty z francuską firmą Planistat opiewały na łączną sumę 41 mln euro. Ceny jej usług zawyżano, uzyskane nadwyżki trafiały na tajne konta w Luksemburgu i wydawano je na nieksięgowane podróże i bankiety. Unijni komisarze są szczególnie zakłopotani, ponieważ deputowani do Parlamentu Europejskiego i prasa wytykają im, że nie dotrzymali solennej obietnicy złożonej w 1999 roku, że będą bezlitośnie tępić wszelkie nieprawidłowości, nie mówiąc o defraudacji, korupcji czy kumoterstwie. Zapowiedź "tolerancji zero" była następstwem upadku poprzedniej Komisji, która poczuła się zmuszona do dymisji po publikacji raportu niezależnych ekspertów, wytykających jej niegospodarność i tolerowanie nepotyzmu. Od czterech lat Komisja w nowym składzie zapewnia, że przeprowadza gruntowne reformy wewnętrzne, żeby wykluczyć nieprawidłowości. Komisarze zapewniają parlament, że do maja nie byli w ogóle poinformowani o aferze. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Pat Cox wyraził dzisiaj "głębokie rozczarowanie" tym, że sytuacja z 1999 roku wydaje się powtarzać. Parlament, który wymusił dymisję ówczesnych komisarzy, grożąc im wotum nieufności, zamierza przyjrzeć się nowej aferze, żeby sprawdzić, czy obecni komisarze rzeczywiście nic o niej nie wiedzieli.