Atakowali oni politykę ekonomiczną Obamy i jego politykę zagraniczną, w tym udział USA interwencji zbrojnej w Libii i kontynuowanie wojny w Afganistanie. Między kandydatami zarysowały się różnice poglądów w niektórych sprawach, ale unikali oni polemiki z sobą nawzajem. W debacie, zorganizowanej i bezpośrednio transmitowanej przez telewizję CNN, wzięło udział siedmioro polityków, w tym uchodzący za faworyta w wyścigu do nominacji były gubernator stanu Massachusetts, Mitt Romney. Rywal Romney'a, były gubernator stanu Minnesota, Tim Pawlenty, który poprzedniego dnia wypomniał mu, że wprowadził w Massachusetts prawie taką samą reformę ochrony zdrowia, jaką przeforsował Obama - krytykowaną przez cała prawicę - w poniedziałek starał się nie podejmować sporu w tej sprawie. W czasie debaty kongresmenka Michelle Bachmann - która dotychczas nie ogłosiła swej kandydatury - oznajmiła, że wkrótce oficjalnie to uczyni. Bachmann, przywódczyni Tea Party w Kongresie, jest jak dotąd jedyną kobietą, która potwierdziła, że chce się ubiegać o prezydenturę. Komentatorzy oceniają, że w debacie wypadła doskonale. Sarah Palin, była kandydatka na wiceprezydenta i rzeczniczka ultrakonserwatywnej prawicy, nie zdecydowała się jeszcze, czy przystąpi do rywalizacji o Biały Dom. Republikańscy kandydaci zarzucali Obamie, że jego polityka gospodarcza jest odpowiedzialna za zastój na rynku pracy, gdyż hamuje wzrost biznesu. Oskarżali go o tłumienie wzrostu prywatnego sektora i nadmierną rozbudowę rządu federalnego. Jako sposób na przyspieszenie wzrostu proponowali obniżanie podatków. Postulowali też radykalne reformy funduszy federalnych - emerytalnego i ubezpieczeń medycznych dla emerytów (Social Security i Medicare) - których rosnące koszty najbardziej przyczyniają się do wzrostu deficytu budżetowego i zadłużenia. Romney podkreślił, że warunkiem zgody jego partii w Kongresie na podniesienie ustawowego limitu zadłużenia powinna być akceptacja przez Obamę i Demokratów znacznych cięć wydatków rządowych, w tym także Medicare i Social Security. Jako gubernator Massachusetts, Romney zajmował znacznie bardziej umiarkowane stanowisko - popierał np. prawo kobiet do aborcji. W czasie debaty podkreślał, że jest za "prawem do życia". Faworyt Republikanów za porażkę Obamy uznał nawet akcję ratowania koncernów samochodowych kosztem pożyczek z budżetu - chociaż dzięki nim wydostały się one z kryzysu. Zdaniem komentatorów, wolta Romney'a wynika z chęci pozyskania sobie głosów prawicowej Tea Party, która może odegrać bardzo wpływową rolę w procesie nominacji kandydata GOP na prezydenta.