W pierwszym dużym wywiadzie dla europejskich mediów - niemieckiego "Die Welt", francuskiego "Le Monde", hiszpańskiego "El Pais", włoskiego "La Repubblica" i PAP - minister zaprezentował stanowisko brytyjskiego rządu dotyczące dalszych negocjacji przed rozpoczynającym się w czwartek szczytem Rady Europejskiej, na którym poruszone będą między innymi kwestie mandatu negocjacyjnego UE, tempa rozmów o brexicie i przyszłości obywateli UE w Wielkiej Brytanii. Powolne negocjacje? "Piorunująco szybkie" Davis powiedział, że Zjednoczone Królestwo liczy na to, iż podczas szczytu unijny negocjator Michel Barnier otrzyma "nieco więcej swobody", co pozwoliłoby mu np. na rozpoczęcie rozmów o okresie przejściowym i przyszłej relacji pomiędzy Unią Europejską a Wielką Brytanią. "Niektórzy ludzie mówią, że te negocjacje są powolne, ale jak na standardy UE są piorunująco szybkie. (...) Dotarliśmy do etapu, w którym naprawdę nie możemy się dalej posunąć do przodu, jeśli nie zaczniemy rozmawiać o przyszłości" - przekonywał. Pytany o to, czy jego zdaniem liderzy pozostałych 27 państw członkowskich mają podstawy, by uznać podczas spotkania Rady Europejskiej, że zrobiono "wystarczający postęp" w rozmowach dotyczących budżetu UE, praw obywatelskich i Irlandii Północnej, Davis odparł, że to kryterium zostało wyznaczone przez państwa Unii Europejskiej, co pozostawia im szerokie pole do manewru. "Mam nadzieję, że uznają, iż zrobiliśmy znaczny postęp. To oni określili test 'wystarczającego' postępu i decydują, co nim jest, ale ja mogę mówić o znacznym postępie. (...) Mam nadzieję, że cokolwiek się wydarzy w piątek, będzie służyło obu stronom i nie zostaniemy pozostawieni z jednoznacznym 'nie'. (...) Ważne jest, aby Rada uznała, że przemówienie we Florencji było odważnym posunięciem premier Theresy May i podjęciem pewnego ryzyka. Ogólna reakcja była wówczas bardzo pozytywna, więc mam nadzieję, że piątkowa decyzja to odzwierciedli" - powiedział. Davis podkreślił też, że kwestia rozliczeń finansowych - jeden z trzech elementów pierwszego etapu rozmów o Brexicie - nie zostanie rozstrzygnięta przed rozszerzeniem negocjacji o temat przyszłych relacji Wielkiej Brytanii z Unią Europejską. Odmówił tym samym spekulacji na temat konkretnej kwoty, jaką miałby zapłacić Londyn. Powtórzył jedynie zapowiedź premier May, że Londyn wywiąże się ze swoich zobowiązań. "City nadal będzie najpotężniejsze" Brytyjski minister przestrzegł także przed przedłużaniem negocjacji w nadziei, że część firm działających w Wielkiej Brytanii zdecyduje się przenieść na kontynent. "Powiedzmy sobie jednak prawdę: londyńskie City będzie za pięć lat nadal największym i najpotężniejszym centrum finansowym na świecie, choćby z powodów, które są niezależne od tego procesu: położenie, strefa czasowa, język, system prawny" - dodał. "Sprzedaż z Unii Europejskiej do Wielkiej Brytanii jest warta około 300 miliardów euro; nasza do UE - 230-240 miliardów euro. Nie jest moją rolą udzielać rad europejskim rządom, ale gdybym mógł zwrócić na coś ich uwagę, to powiedziałbym tak: to są ogromne sumy. Nie ryzykujcie ich dla mniejszych sum" - tłumaczył. Co dalej z Polakami? Pytany przez PAP o sprawę praw obywateli UE po brexicie - kluczową dla miliona Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii - Davis zapewnił, że ma świadomość, iż w tej kwestii "najważniejsze nie jest to, czy Barnier, Juncker czy ja jesteśmy zadowoleni" z rozwiązania, ale czy satysfakcjonuje ono Polaków. Minister bronił jednak rządowych planów zmiany dotychczasowego bezwarunkowego prawa przysługującego migrantom i pozwalającego na ściąganie do Wielkiej Brytanii członków rodziny. Davis podkreślił, że przedłużenie obecnych zasad po wyjściu z Unii Europejskiej "dałoby trzem milionom obywateli UE prawa, których nie mają nawet sami Brytyjczycy". Zgodnie z brytyjskimi przepisami imigracyjnymi, uzyskanie zgody na stały przyjazd członka rodziny z kraju trzeciego wymaga spełnienia między innymi wymogu minimalnych zarobków osoby zapraszającej (18,6 tys. funtów), co w założeniu stanowi poręczenie finansowe. W rozmowie z PAP Davis po raz pierwszy zasygnalizował jednak możliwość kompromisu w tej sprawie, sugerując, że możliwe jest np. wprowadzenie krótkiego okresu przejściowego, w którym nadal obowiązywałoby obecne prawo, pozwalając w pierwszych latach po brexicie na łączenie rodzin na obecnych zasadach. Pytany o to, jak długi mógłby być taki okres przejściowy, Davis odparł, że "może to być krócej" niż sugerowane przez PAP pięć lub 10 lat. Przyznał jednak, że rząd nie zajął się jeszcze tą kwestią. "To następny punkt w naszych planach" - dodał. Wymiar sprawiedliwości Davis zapewnił ponadto, że choć brytyjski rząd uznaje za konieczne wyjście spod jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, to jest jednak gotów zapisać "nadzwyczaj szczegółowe" gwarancje w traktacie o wyjściu z UE, które będą stosowane w brytyjskim prawie. Przypomniał, że Wielka Brytania "dysponuje jednym z najlepszych systemów prawnych na świecie, (...) szczególnie, jeśli pamięta się, że nasze sądy od 200 lat kwestionują decyzje rządu". Davis pośrednio przyznał jednak, że ostatnie wpadki brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, które wydawało obywatelom Unii Europejskiej błędne decyzje migracyjne i deportacyjne, "oczywiście nie pomagają" w rozmowach o brexicie. "Jedną z naprawdę ważnych kwestii jest efektywność przyszłego procesu pozyskiwania stałych rezydencji, i to, jak będzie on wpływał na pojedynczych obywateli. (...) Chcemy, żeby to było uproszczone: dotychczasowy formularz miał 85 stron i, na litość boską, naprawdę nie wiem, do czego było potrzebne tyle stron, bo nawet moje zeznanie podatkowe jest krótsze" - powiedział. Jak tłumaczył, nowy system będzie "znacznie efektywniejszy, w internecie i tak tani, jak tylko to możliwe", a osoby, które już dysponują certyfikatem stałej rezydencji będą musiały jedynie przedstawić nowe zdjęcie i dokument potwierdzający aktualny adres zamieszkania. Scenariusz "no deal" nie jest prawdopodobny W odpowiedzi na pytania o podziały wewnątrz rządu i rosnące spekulacje o możliwości wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej bez porozumienia dotyczącego przyszłych relacji, Davis powiedział, że "nie jest to intencją" gabinetu i "nie sądzi, aby było takie prawdopodobieństwo". Jednocześnie przekonywał, że pomimo podziałów i trwających dyskusji pomiędzy ministrami, wszystkie kluczowe elementy strategii negocjacyjnej - w tym przemówienia premier May w Lancaster House i Florencji - były zatwierdzane jednogłośnie. Pytany o jego osobistą relację z unijnym negocjatorem Michelem Barnierem, Davis przypomniał, że obaj są zwolennikami wycieczek górskich i porównał proces wyjścia ze wspólnoty do wspólnej wspinaczki. "To wymaga wiele determinacji, skoncentrowania się na szczycie góry w trakcie wchodzenia, a także zdolności przetrwania jakiejś burzy lub uniknięcia spadającej skały. (...) Jestem pewien, że Barnier też chce dobrego wyniku tych rozmów. Pamiętajmy, że dobry negocjator to taki, który chce sukcesu obu stron, bo to nie jest mecz lub pojedynek - i jestem pewien, że nam się to uda" - powiedział. Wielka Brytania rozpoczęła proces wyjścia z Unii Europejskiej 29 marca br. i opuści Wspólnotę o północy z 29 na 30 marca 2019 roku. Z Londynu Jakub Krupa (PAP)