Według szacunków władz obecnie ok. 70 mln dzieci nie chodzi w Indiach do szkoły, a jedna trzecia społeczeństwa to analfabeci; wśród kobiet odsetek osób nieumiejących czytać i pisać wynosi nawet 50 proc. Ustawa przewiduje, że jedna czwarta miejsc w szkołach niepublicznych ma być przeznaczona dla dzieci z ubogich rodzin. Rząd opracował także trzyletni plan budowy szkół rejonowych. Ma to ukrócić praktyki narzucania przez szkoły opłat za przyjmowanie dzieci oraz ma pozbawić szkolnych urzędników możliwości decydowania o tym, kogo przyjąć do szkoły. Nie wiadomo, jak rząd zamierza zdobyć pieniądze na realizację nowej ustawy. Obecnie w Indiach na szkolnictwo przeznacza się ponad 3 proc. PKB. - Nie ma możliwości, abyśmy nie znaleźli funduszy na ten cel - powiedział minister ds. rozwoju zasobów ludzkich Kapil Sibal. - Edukacja będzie podstawowym prawem każdego dziecka. Musimy wprowadzić ustawę, straciliśmy już zbyt dużo czasu. Jeśli nie wykorzystamy tej szansy, nie wiem, co się stanie z naszym krajem - dodaje. Połowa z 70 milionów dzieci opuszcza szkołę przed piątą klasą, a więc w wieku 11-12 lat. Rodzice najbiedniejszych dzieci często potrzebują ich do pracy i zniechęcają je do chodzenia do szkoły. Z kolei dla tych rodziców, którzy chcą kształcić swoje dzieci, przeszkodę nierzadko stanowią kwestie finansowe, w tym koszty szkolnych mundurków i podręczników. Krytycy ustawy zwracają uwagę, że nie zajmuje się ona dziećmi poniżej szóstego roku życia, ignorując tym samym wczesne lata rozwoju dziecka. Według nich ustawa nie rozwiązuje także problemu, jakim są ogromne różnice pomiędzy odpowiednio finansowanymi szkołami prywatnymi a placówkami publicznymi, w których jakość nauczania i infrastruktury pozostawia wiele do życzenia.