Demonstrację zorganizowała organizacja charytatywna i towarzystwo przyjaźni duńsko-palestyńskiej. Niosąc pochodnie i plakaty z napisami "Stop dla Izraela", "Stop agresji wobec ludności w Gazie", "Stop blokadzie Gazy", demonstranci - kobiety, mężczyźni i dzieci - zebrali się przed ratuszem w stolicy kraju i ruszyli pod gmach parlamentu, gdzie wysłuchali przemówień przedstawicieli opozycyjnych partii centrolewicowych, przeciwnych proizraelskiej polityce rządu. - Premier Anders Fogh Rasmussen zajął fanatyczne stanowisko, opowiadając się całkowicie za Izraelem, co jest sprzeczne ze stanowiskiem innych krajów skandynawskich, Unii Europejskiej i ONZ - powiedział Villy Soeundal, przewodniczący Socjalistycznej Partii Ludowej. - Nie ma jednak żadnego usprawiedliwienia dla wystrzeliwania przez Hamas rakiet na izraelską ludność - zaznaczył. Jednocześnie dodał, że chciałby, aby duńska prawica była tak wyrazista w potępieniu ataków na palestyńskich cywilów, którzy są największymi niewinnymi ofiarami tego konfliktu. Demonstracja, nadzorowana przez poważną liczbę sił porządku, przeszła bez incydentów. We wtorek premier Rasmussen wziął w obronę Izrael, który - jego zdaniem - stał się obiektem jednostronnej krytyki. Potępił równocześnie skrajne ugrupowanie palestyńskie Hamas, uznając je za jedynego odpowiedzialnego za konflikt w Strefie Gazy. - To Hamas przerwał zawieszenie broni, atakując Izrael rakietami - powiedział na spotkaniu z dziennikarzami w Kopenhadze, odmawiając wygłoszenia najmniejszej krytyki pod adresem Izraela za postępowanie armii izraelskiej, a zwłaszcza zbombardowanie szkół ONZ w Strefie Gazy. - To niedorzeczne, że Hamas chowa się za cywilami - podkreślił duński premier, uznając za "uprawnioną" reakcję Izraela w celach samoobrony. Rasmussen oświadczył, że Hamas powinien "zaprzestać ataków rakietowych przeciwko Izraelowi", a Izrael "wstrzymać swoją ofensywę w Gazie". - Powinien też się zakończyć przemyt broni dla Hamasu - uważa premier Danii. Libańczycy chcą do Izraela!