Michał Niewiadomski z Biura Prasowego Komendy Głównej Związku Harcerstwa Polskiego oświadczył, że duńscy nurkowie znaleźli ciała polskich żeglarzy: - O godzinie 6 rano duńscy nurkowie zeszli pod wodę do wraku jachtu Bieszczady, gdzie znaleźli ciała załogi. Ze względu na panujący sztorm nie można było policzyć ofiar - mówił. Informacje ZHP o zejściu nurków do spoczywającego na głębokości 34 metrów wraku polskiego jachtu potwierdziło w rozmowie z siecią RMF także polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Inną wersję wydarzeń przedstawia strona duńska. Jak poinformował oficer dyżurny Denis Reed z duńskiego Centrum Ratownictwa Morskiego, płetwonurkowie wciąż jeszcze nie zeszli pod wodę do wraku zatopionego jachtu: "Zlokalizowaliśmy już miejsce, gdzie znajduje się wrak. Teraz czekamy na poprawę pogody, by nasi nurkowie mogli zejść pod wodę, jeszcze przed południem. Łącznie w operacji bierze udział ośmiu płetwonurków". Wciąż nieznane są przyczyny zatonięcia jachtu. Sprawę badają w dwóch odrębnych śledztwach Izba Morska w Gdyni i Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Do czasu zamknięcia postępowań obie instytucje nie udzielają żadnych informacji. Tragedia "Bieszczad" odbiła się w środowisku żeglarskim szerokim echem. Niektórzy żeglarze mówią, że do katastrofy mógł się przyczynić fatalny stan techniczny jachtu: - Bardzo bym się bał pływać na tym jachcie, tym bardziej że wiem, że z elektroniką były tam spore trudności. Podobne dotyczyły akumulatorów, były kłopoty z uruchamianiem silnika - powiedział sieci RMF FM pragnący zachować anonimowość żeglarz, który widział jacht "Bieszczady" na kilka dni przed tragedią: Zarzuty dotyczące fatalnego stanu technicznego "Bieszczad" odrzuca Waldemar Mieczkowski, komendant Centrum Wychowania Morskiego ZHP w Gdyni: "Nie dotarły do mnie ani z poprzednich etapów ani z tego żadne alarmujące wieści na temat stanu technicznego jachtu. Na pewno nie było takiej sytuacji, żeby kapitan, który był bardzo doświadczonym żeglarzem wypłynął jachtem z niesprawnym silnikiem w terytorium silnych prądów pływowych": Z ośmioosobowej załogi "Bieszczad" uratowała się jedynie 19-letnia mieszkanka Łodzi. wyłowiono 2 ciała. 5 pozostałych osób uznano za zaginione.