Duńskim nurkom nie udało się zlokalizować pozostałych dwóch ciał polskich żeglarzy, którzy zaginęli po katastrofie jachtu "Bieszczady". Na pewno nie ma ich w sąsiedztwie szczątków wraku polskiej jednostki, zaś dokładne przeszukanie większej powierzchni dna Morza Północnego jest w tych warunkach pogodowych niemożliwe. Silny wiatr i kilkumetrowe fale utrzymają się tutaj na pewno do końca tygodnia - tak mówią prognozy. O definitywnym końcu akcji przesądziły też wyjątkowo silne o tej porze roku prądy morskie. Jak dowiedziała się sieć RMF o 20.00 z Warszawy do Danii wyleciał rządowy samolot z rodzinami ofiar na pokładzie. Posłuchaj relacji specjalnego wysłannika radia RMF FM z duńskiego portu Tyboron, Mariusza Pietrasika: Nurkowie duńskiej Marynarki Wojennej wydobyli wcześniej z wraku jachtu ciała kolejnych trzech ofiar. Zostały one złożone na pokładzie duńskiego trałowca. Tym samym okrętem płynęła także grupa polskich oficerów obserwujących akcję ratunkową. Wcześniej z jednego z duńskich portów wyszedł w morze patrolowiec wyposażony w sonar.