Dalajlama przemawiał w Dharamśali, na północy Indii, podczas obchodów 51. rocznicy nieudanego powstania Tybetańczyków przeciw rządom Pekinu. Według dalajlamy władze chińskie prowadzą w klasztorach Tybetu kampanie "patriotycznej reedukacji". "Przetrzymują buddyjskie mniszki i mnichów w warunkach niemal więziennych, uniemożliwiając im studiowanie i praktykowanie buddyzmu w spokoju" - oznajmił. Duchowy przywódca Tybetańczyków dodał, że w takiej sytuacji klasztory buddyjskie stają się muzeami - i jest to przemyślana polityka Pekinu, który chce wyrugować buddyzm z Tybetu. "Niezależnie od tego, czy chiński rząd się do tego przyznaje, czy też nie, w Tybecie jest poważny problem", ale próby rozmów z Pekinem na temat ograniczonej autonomii Tybetu prowadzą donikąd - ocenił dalajlama. "Sądząc po postawie obecnego kierownictwa Chin, małe są nadzieje na osiągnięcie wkrótce jakichś rezultatów. Mimo to nasze stanowisko w sprawie kontynuowania dialogu jest niezmienne" - powiedział. Tysiące Tybetańczyków zebrały się w kompleksie świątynnym w Dharamśali, by wysłuchać słów dalajlamy. Tybet został zajęty przez wojska Mao Zedonga w latach 1950-51. 10 marca 1959 roku wybuchło powstanie antychińskie, które zostało krwawo stłumione, a dalajlama wraz z 80 tys. tybetańskich uchodźców wyemigrował do Indii. Od tego czasu mieszka w Dharamśali, gdzie ma swą siedzibę także tybetański rząd na uchodźstwie