Kilkuset Tybetańczyków odmawiało modlitwy i śpiewało pieśni dla dalajlamy w Dharamśali i Delhi, dokąd udał się w poniedziałek ich przywódca. Jubilat podziękował swoim zwolennikom za modlitwy w jego intencji i żartował, że przedłużą mu w ten sposób życie. - Nie wiem, czy o tysiąc lat, ale może przynajmniej o 100 - żartował. Zgodnie ze zwyczajem przyjął od wiernych białe jedwabne khataki - cienkie szale symbolizujące czystość, wręczane na znak szacunku. Dalajlama od dwóch lat ma problemy ze zdrowiem, które spowodowały zmiany w jego zagranicznych podróżach. W związku z tym pojawiają się też obawy o przyszłość i o to, kto po jego śmierci będzie przypominać światu o sprawie Tybetu, zajętego w 1951 roku przez komunistyczne Chiny. Wiele wskazuje, że po jego śmierci Chiny mianują same nowego dalajlamę, niszcząc tym samym wielowiekowy tybetański system rozpoznawania wcieleń kolejnych przywódców duchowych. Pojawiły się też sugestie, że Dalajlama XIV sam wyznaczy swego następcę. W górskiej Dharamśali, gdzie ma siedzibę tybetański rząd na wygnaniu, setki odświętnie ubranych Tybetańczyków zgromadziły się w świątyni Tsuglakhang. Przed południem z okazji uroczystości urodzinowych sklepy były zamknięte, rozdawano słodycze, odbyły się występy artystyczne. Tybetański rząd poinformował, że niechęć ChRL do jakichkolwiek ustępstw w sprawie kulturowej autonomii Tybetu budzi wątpliwości co do tego, czy Pekin w ogóle chce rozwiązania kwestii tybetańskiej. - Dlatego też koncentrujemy uwagę na angażowaniu się (w kontakty) z Chińczykami - podał w oświadczeniu tybetański rząd. W Katmandu w uroczystościach pod nadzorem wzmożonych sił policyjnych wzięło udział ponad 1000 Tybetańczyków. Dzień wcześniej rząd Nepalu poinformował, że nie będzie tolerować żadnych antychińskich wystąpień. W tym himalajskim kraju, korzystającym z chińskiej pomocy, żyje około 20 tysięcy Tybetańczyków. W zeszłym miesiącu nepalska policja aresztowała 34 tybetańskich uchodźców, którzy usiłowali demonstrować w pobliżu chińskiej granicy.