- Chciałbym móc wkrótce przejść całkowicie na emeryturę (polityczną). Uważam, że prawo do wycofania się jest prawem ludzkim - oświadczył 73-letni dalajlama na konferencji prasowej w Klubie Korespondentów Zagranicznych w Tokio. - Jestem całkowicie oddany demokracji. Mam odpowiedzialność moralną zapytać ludzi, co dalej robić. Nie oznacza to całkowitej dymisji, pozostałbym nadal doradcą - oświadczył. Dalajlama przypomniał, że przedstawiciele Tybetańczyków żyjących na uchodźstwie organizują w Delhi 17 listopada nadzwyczajne spotkanie, którego tematem będzie przyszłość polityczna Tybetu. Podczas spotkania, w którym mają wziąć udział także przedstawiciele państw popierających sprawę Tybetu, będzie mowa m.in. o tym, czy należy kontynuować dialog z Chinami. Dalajlama przyznał, ze dotychczasowe wysiłki zmierzające do uzyskania "autentycznej autonomii" Tybetu zakończyły się niepowodzeniem, i wyraził nadzieję, że dobrze przygotowana młodzież zajmie się przyszłością polityczną regionu. - Mam wrażenie, że cały świat z wyjątkiem Chińczyków wie, iż nie dążymy do oddzielenia się.(...) Nie zabiegamy o niepodległość - zaznaczył. - Zależy nam natomiast na pełnej ochronie w celu zachowania kultury tybetańskiej, łącznie z językiem. - Na krótka metę nie ma nadziei dla Tybetańczyków, ale na dłuższą - owszem. Chiny zaczynają się zmieniać - oświadczył.