Jeśli członkowie rządu w Pekinie są nadal przekonani, że dalajlama prowokuje bunt w stolicy Tybetu Lhasie, "powinni pojechać do Oslo i podjąć starania o odebranie mi pokojowej Nagrody Nobla" - oświadczył dalajlama w wypowiedzi dla najbliższego numeru tygodnika "Der Spiegel". Tybetański przywódca podkreśla też, że władze chińskie powinny popierać dowodami zarzuty, które bezustannie przeciwko niemu kierują. Mimo wszystko dalajlama wyraża optymizm po pierwszym oficjalnym spotkaniu przedstawicieli władz chińskich z jego wysłannikami. Jak podkreślił, obie strony wykazały wolę "przezwyciężenia drogą wspólnego działania" istniejących problemów, a nawet przedstawiono "konkretne propozycje" na następną rundę rozmów. Dalajlama ocenia, że rozmowy przebiegały w przyjemnej atmosferze, "nie naznaczonej agresją, lecz szacunkiem". Jego zdaniem, spotkanie doszło do skutku ze względu na igrzyska olimpijskie w Pekinie oraz presję międzynarodową. "Mogę tylko zachęcać całą wolną społeczność, zwłaszcza w Niemczech, do dalszego wywierania tej presji" - powiedział dalajlama. Jak dodał, jego zaplanowane już kolejne bezpośrednie kontakty z politykami niemieckimi na pewno wywołają irytację Pekinu. 19 maja tybetański przywódca zostanie przyjęty przez komisję spraw zagranicznych i praw człowieka niemieckiego parlamentu. Wygłosi też przemówienie przed Bramą Brandenburską. Niedzielne chińsko-tybetańskie spotkanie w Shenzhen, które odbyło się za zamkniętymi drzwiami, było pierwszym od prawie roku. W jego trakcie przedstawiciele władz chińskich po raz kolejny przedstawili żądania, aby dalajlama "zaprzestał działalności mającej na celu rozpad Chin i sabotowanie olimpiady w Pekinie". Zaznaczyli, że choć "zamieszki w Tybecie stworzyły nowe przeszkody dla kontaktów i konsultacji z wysłannikami dalajlamy, rząd zorganizował spotkanie z wielką cierpliwością i szczerością". Obie strony postanowiły kontynuować rozmowy, choć data kolejnego spotkania nie została jeszcze wyznaczona. Według tybetańskich władz na uchodźstwie w starciach, które wybuchły 10 marca w Tybecie i zostały stłumione przez chińskie siły bezpieczeństwa, zginęły co najmniej 203 osoby. Pekin oskarża protestujących o zabicie 18 cywilów i dwóch policjantów.