Jak przypomina gazeta, urodzony w Warszawie w 1922 r. Główczewski do Wielkiej Brytanii przybył - poprzez Rumunię, Palestynę i Egipt - w 1942 r. W lutym 1944 r. ukończył szkolenie w zakresie pilotażu, pod koniec czerwca rozpoczął szkolenie na samolotach Spitfire, zaś we wrześniu wstąpił do Dywizjonu 308 "Krakowskiego". Jako pilot tego dywizjonu uczestniczył w prowadzonych z lądowiska w Normandii w atakach na wycofujące się wojska niemieckie, brał też udział w bitwie nad Gandawą, jednej z ostatnich bitew lotniczych II wojny światowej, a także w atakach na wyrzutnie niemieckich pocisków V-2. Do końca wojny uczestniczył w ponad 100 lotach bojowych i został trzykrotnie odznaczony polskim Krzyżem Walecznych oraz Polowym Znakiem Pilota. Po wojnie powrócił do Polski, ukończył studia na wydziale architektury i brał udział w odbudowie Warszawy, m.in. uczestnicząc w odtwarzaniu zniszczonych zabytków, budowie Stadionu Dziesięciolecia oraz w projektowaniu zakładów przemysłowych. Do Stanów Zjednoczonych przybył w 1962 r. - był m.in. wykładowcą Uniwersytetu Stanowego w Karolinie Północnej. W Nowym Jorku pracował dla Fundacji Forda oraz ONZ. Wykładał architekturę w Instytucie Pratta. "Żyłem na skraju przepaści" "Daily Telegraph" cytuje także fragment książki "Wojak z przypadku" - jednego z czterech tomów wspomnień Główczewskiego. "Żyłem na skraju przepaści, ale jakoś udało mi się uniknąć najgorszego losu. Byłem o krok od śmierci, uchodźcą uciekającym przed deportacją, głodem i obozami śmierci. Walcząc na dwóch frontach w czasie II wojny światowej, byłem wielokrotnie ostrzeliwany, ale podczas walki bez wątpienia powodowałem śmierć innych" - napisał w niej Główczewski. Ten sam fragment zamieściły też oddziały muzyczne RAF - RAF Music Services - we wpisie na Twitterze informującym o śmierci majora Główczewskiego i oddającym mu hołd. Z Londynu Bartłomiej Niedziński