Nagranie bijące rekordy popularności niemal na wszystkich kontynentach jest - jak się podkreśla - dowodem kłamstw kapitana, który porzucił tonący statek oraz tego, że w ogóle nie koordynował ewakuacji i nie wiedział, co dzieje się wśród spanikowanych i przerażonych ludzi. Dotychczas potwierdzono śmierć 11 osób. Zaginionych jest 22. Kapitan, zatrzymany w sobotę na wniosek prokuratury, został umieszczony we wtorek w areszcie domowym. Dyżurny z portu w Livorno, kapitan Gregorio De Falco, który w ostrych słowach udzielił reprymendy Schettino i krzyczał na niego, wydając mu polecenie powrotu na pokład został wręcz okrzyknięty idolem. Grono jego fanów w sieci coraz bardziej się powiększa, powstają kolejne dedykowane mu strony - informują włoskie media analizując to zjawisko. Wśród włoskich internautów krążą petycje do premiera Mario Montiego o odznaczenie kapitana De Falco. "Panie premierze, niech Pan pokaże światu wizerunek Włoch, który wszyscy powinni poznać" - apelują fani dyżurnego z kapitanatu. Inni dodają: "Jakie to szczęście, że na każdego Schettino przypada we Włoszech także De Falco". Ale jest także drugie społeczne zjawisko, o którym pisze włoska agencja Ansa: kapitan przewróconego statku stał się prawdziwym pośmiewiskiem, a jego nazwisko natychmiast trafiło do codziennego języka jako synonim tchórza i dezertera. Socjologowie w wypowiedziach dla mediów zwracają uwagę na ogromną wściekłość Włochów na sprawcę wypadku, której siły ich zdaniem nie da się z niczym porównać. We Włoszech, zaledwie dzień po ujawnieniu nagrania z 13 stycznia, zaprojektowano koszulki z najmocniejszym cytatem z wypowiedzi nie przebierającego w słowach przedstawiciela kapitanatu: "Niech pan wraca na pokład" wraz z użytym przez niego przekleństwem. Słowa te w hiszpańskiej i portugalskiej wersji językowej stały się wręcz "przebojem" w Ameryce Południowej.