Valery Giscard D'Estaing, prezydent Francji w latach 1974-1981, uważa, że Unia Europejska za szybko zdecydowała się na przyjmowanie nowych członków, a "ostatni dobry traktat" unijny przyjęto w 1991 roku, czyli wtedy, kiedy w Unii było 12 krajów, których przywódcy "dobrze się znali". Nowi członkowie - zdaniem D'Estainga - nie rozumieli, na czym polega przystąpienie do Unii Europejskiej. - Nie wytłumaczono (...), że wchodzą w projekt polityczny, którego celem jest organizacja kontynentu na wzór Ameryki (...). Bo czego te kraje oczekiwały? Chciały być członkami NATO, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo oraz otrzymać wsparcie finansowe Unii. Ale przecież nie na tym polega wspólna Europa! Jedną z konsekwencji tamtych "pochopnych" decyzji, ma być brak jednolitej polityki obronnej UE. Na pytanie, czy taka w ogóle jest możliwa, były prezydent odpowiedział: "Jest to absolutnie niemożliwe". W rozmowie z Jędrzejem Bieleckim D'Estaing skomentował również szukanie sojuszników poza Europą, czyli - w przypadku Polski - stawianie na USA. - W dzisiejszym świecie kontynenty się integrują (...). Tak ważny kraj, jakim jest Polska, nie może się łudzić, że jego los będzie powiązany z losem innego kontynentu. Bo ten drugi kontynent będzie miał zawsze inne priorytety, będzie ewoluował w innym kierunku i nie będzie działał w funkcji potrzeb swojego odległego partnera. Całą rozmowę znajdziesz w dzisiejszym wydaniu "Rzeczpospolitej".