Spotkanie odbyło się w siedzibie przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Sztokholmie, a jego tematem była przyszłość Partnerstwa Wschodniego po zakończonym w piątek szczycie w Warszawie. Reprezentujący szwedzkie MSZ Bjoern Lyrvall ocenił, że rezultat spotkania w Warszawie może być postrzegany jako "gorszy niż oczekiwano". Jego zdaniem trzeba jednak pamiętać o warunkach, w jakich został wypracowany, czyli o kryzysie strefy euro oraz kłopotach z demokracją w kilku państwach PW. - Na program Partnerstwa Wschodniego trzeba patrzeć w dłuższej perspektywie, został on zapoczątkowany dopiero w 2009 roku - powiedział szwedzki dyplomata. "Integracja to żmudne negocjacje, praca legislacyjna" - dodał. Lyrvall za sukces szczytu w Warszawie uznał m.in. rozszerzenie współpracy UE z państwami PW o nowe obszary: rolnictwo, energetykę oraz tzw. zieloną gospodarkę. Jarosław Bratkiewicz z polskiego MSZ zaapelował, aby spojrzeć na "Partnerstwo Wschodnie jako proces, najbardziej ambitny program polityki sąsiedztwa UE". Podobnie wypowiadał się szef przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Sztokholmie Pierre Schellekens, który zwrócił uwagę na konkretny wymiar szczytu w Warszawie, określenie funduszy na realizację PW oraz obietnicę powstania do końca roku mapy celów PW. Krytyczny wobec niektórych członków UE był zaproszony do dyskusji komentator polityczny szwedzkiego dziennika "Svenska Dagbladet" i obserwator szczytu w Warszawie Claes Arvidsson. Publicysta ocenił, że "Niemcy bardziej zainteresowane są interesami z Rosją niż demokracją w krajach Partnerstwa", a "Francja i Hiszpania skupione są na sytuacji w Afryce Północnej". Dziennikarz opublikował w poniedziałek w "Svenska Dagbladet" artykuł, w którym pisze, że "dotychczas Partnerstwo Wschodnie to dużo rozmów, a mało pracy". Jednak według Arvidssona szczyt w Warszawie zapowiada zmianę tego podejścia, a Europa będzie mocniej bronić swoich wartości na Wschodzie. Ze Sztokholmu Daniel Zyśk