Ukraińskie wybory parlamentarne z 12 października 2012 roku w opinii wielu ekspertów można uznać za mało znaczący moment w najnowszej historii tego kraju. Jak argumentują, wyniki były przewidywalne w sytuacji braku mocnej i zjednoczonej opozycji, a poza tym - stanowią one zaledwie wstęp do prawdziwej konfrontacji politycznej, która będzie miała miejsce podczas wyborów prezydenckich przewidzianych na rok 2015. Czytaj więcej na stronach "Res Publica Nowa" Z perspektywy moich osobistych doświadczeń związanych z procesem przeprowadzania wyborów na Ukrainie oraz obserwacją rozwoju wydarzeń na lokalnej scenie politycznej, przedstawione powyżej argumenty należy odebrać jako łagodny i dyplomatyczny ukłon w stosunku do niezwykle dramatycznych, niedemokratycznych i fatalnych w swoich skutkach wydarzeń. Biorąc pod uwagę panujący na Ukrainie trend polityczny, można pokusić się o postawienie hipotezy, że od czasu wyborów prezydenckich w 2010 roku mamy do czynienia z fundamentalną zmianą w ukraińskiej polityce - zarówno w jej wymiarze krajowym, jak i międzynarodowym. Na poziomie międzynarodowym charakteryzuje się ona całkowitym odejściem od idei demokratycznego państwa prawa, a tym samym - porzuceniem idei integracji Ukrainy z Europą. Jawne manipulacjeO ile atmosfera polityczna na Ukrainie nie była dla nikogo zaskoczeniem, a przygotowane ramy prawne wyborów przywoływały znane upiory przeszłości, to mało kto spodziewał w związku z ich przeprowadzeniem tak jawnej manipulacji zasadami demokratycznego państwa. Charakterystycznym elementem wyborów parlamentarnych z 2012 roku stały się tak zwane "partie techniczne", których rola i znaczenie dla współczesnych dziejów Ukrainy zostanie oceniania dopiero po latach. W ostatecznym rozrachunku Centralna Komisja Wyborcza zarejestrowała 87 partii. Uwagę przyciąga fakt, że znakomita większość tych "technicznych partii" wystawiła jednego kandydata bądź w ogóle takowego nie zaproponowała. Co istotne, zgodnie z ustawą o wyborach narodowych deputowanych Ukrainy, aby zostać podmiotem w procesie wyborczym, wystarczy nominacja dla zaledwie jednego kandydata. Podmioty natomiast mogą ubiegać się o obsadzenie miejsc w okręgowych i dzielnicowych komisjach wyborczych (Centralna Komisja Wyborcza, 225 Okręgowych Komisji Wyborczych oraz 33500 Dzielnicowych Komisji Wyborczych). Ukraińskie prawo przewidywało, że ze względu na ograniczoną ilość członków w komisjach wyborczych przedstawiciele w komisjach z ramienia partii będą wybierani w losowaniu, za wyjątkiem partii posiadających reprezentację w parlamencie, którym przyznano po jednym miejscu w Okręgowych Komisjach Wyborczych. 26 sierpnia 2012 r. odbyło się jedno losowanie obsadzające jednocześnie skład do wszystkich 225 OKW. Doszło do paradoksu, polegającego na przyznaniu prawa obsadzenia po jednym miejscu we wszystkich komisjach dla partii nominujących pojedynczych kandydatów lokalnie, przy jednoczesnym braku miejsc dla partii takich jak Swoboda czy UDAR, które wystawiały kandydatów prawie na całym terytorium Ukrainy (przeczytaj raport OBWE na ten temat). Czytaj więcej na stronach "Res Publica Nowa" Głównym zadaniem "partii technicznych" było zatem pozyskanie miejsc w komisjach wyborczych, obsadzonych następnie osobami sympatyzującymi z określoną partią polityczną, najczęściej, lecz nie wyłącznie, z Partią Regionów. Opisany handel miejscami w OKW i Dzielnicowych Komisjach Wyborczych doprowadził do całkowitej kompromitacji systemu wyborczego jeszcze przed przeprowadzaniem właściwych wyborów. W pierwszej kolejności sprowokował on pytanie, komu i do czego potrzebna jest przewaga w wyborach odbywających się w państwie, które zaprosiło międzynarodowych obserwatorów i przynajmniej oficjalnie dąży do egzekwowania europejskich standardów. Bezsilność silnychChociaż ukraińskie organizacje Opora i Komitet Wyborców Ukrainy informowały o tym zjawisku już we wrześniu 2012 roku, wskazując na realne intencje polityków, społeczność międzynarodowa dała się wciągnąć w ryzykowną grę z prezydentem Janukowyczem i Partią Regionów. Naiwnie wierzono, że obecność międzynarodowych obserwatorów uniemożliwi lub przynajmniej ograniczy chęć manipulowania procedurą wyborczą. Niestety, praktyka pokazała, że stało się dokładnie odwrotnie. Wybory nie tylko zmanipulowano, ale również wykorzystano obecność OBWE i międzynarodowych obserwatorów do legitymizacji działań władz w Kijowie. Polub raport "Środek-Wschód" na Facebooku "Partie techniczne" niewątpliwie ułatwiają uzyskanie przez daną opcję polityczną czy oligarchów przewagi w Okręgowych Komisjach Wyborczych, dając im w ten sposób możliwość wywierania wpływu na bieg wydarzeń w trakcie wyborów i to bez wyraźnego naruszenia prawa. Szczególnie w przypadku wyborów większościowych, gdzie o możliwość kandydowania ubiegali się lokalni biznesmeni i oligarchowie bądź też osoby reprezentujące ich interesy, ów wątpliwy etycznie proceder stworzył swoistą czarną dziurę i skompromitował w praktyce ideę demokratycznego państwa. Ten sam mechanizm obsadzania stanowisk zastosowano na poziomie Dzielnicowych Komisji Wyborczych, których skład był uzależniony od ilości zarejestrowanych wyborców; wahał się od 10 do 24 członków. Zwiększyło to szanse na uzyskanie pożądanego stanu rzeczy tym partiom i kandydatom w okręgach jednomandatowych, których zasoby finansowe były na tyle pokaźne, że stać ich było na ustanowienie odpowiedniego składu w poszczególnych komisjach. Należy przy tym pamiętać, że oligarchowie na Ukrainie są powiązani w znacznie większym stopniu z Partią Regionów niż z partiami opozycyjnymi. Szacuje się, że proporcjonalnie rozkłada się to w stosunku 3:1 na korzyść Partii Regionów. W zgodzie z literą prawaWarto zauważyć, że wszystko odbywało się w zgodzie z literą prawa, które w sposób naturalny przewiduje możliwości wymiany części składu komisji z ważnych powodów. W tym przypadku był to rodzaj praktycznej odpowiedzi na pytanie: "w jaki sposób dopomóc losowi"? Humorystycznym (a raczej makabrycznym) przykładem absurdalności sytuacji stał się fakt, że ludzie w DKW często nie znali nazwy partii, do której należą, a jednocześnie, z nieskrytą szczerością, odpowiadali, kogo popierają. Trzeba jednak pamiętać, że tworzenie "technicznych" partii politycznych nie jest procesem samoistnym i oddolnym, a raczej sterowanym odgórnie, ponieważ wymaga odpowiednich nakładów i szerszej perspektywy działania. To rodzaj politycznego narzędzia, pozwalającego na zmanipulowanie losowania, zwiększenie przewagi w kontekście podejmowania decyzji w OKW i DKW w trakcie kampanii i w dniu wyborów, a w konsekwencji - na całkowitą kontrolę przebiegu głosowania. Rola, jaką odgrywają "partie techniczne", jest zaledwie częścią sztucznie wytworzonego poczucia, że wybory są rzeczywiście wolne, wspieranego dodatkowo przez tak zwanych "niepodległych" kandydatów, migracje polityczne oraz wystawianie "identycznych" kandydatów w celu wprowadzenia zamieszania wśród wyborców. Kolejny niechlubny proceder, mający swoje korzenie jeszcze w początkach procesu transformacji ustrojowej w Europie Środkowej i Wschodniej, polega na samookreślaniu sporej liczby kandydatów jako "niezależnych", chociaż w praktyce są oni bezpośrednio połączeni z którąś z głównych partii. Przyczyn tego stanu rzeczy można szuka między innymi w geograficznej specyfice ukraińskiej sceny politycznej, gdzie wciąż żywy jest podział na prozachodni lub nacjonalistyczny Zachód i prorosyjski Wschód. Dlatego kandydaci z niepopularnej na danym terenie opcji politycznej wolą podkreślać raczej swoją "niezależność", a nie partyjny rodowód, co zwiększa ich szanse na wybór do Rady Najwyższej. Nomadyczni politycyTa nominalna "niezależność" przekłada się również na kolejny problem, profanujący ukraińską scenę polityczną. Dotyczy on międzypartyjnych migracji, które, chociaż stanowią utrapienie systemów politycznych wszystkich państw Europy Środkowej i Wschodniej, w przypadku Ukrainy można już nazwać plagą. Wędrowni oportuniści niszczą wizerunek ukraińskiej kultury politycznej. Duża częstotliwość politycznych migracji świadczy z jednej strony o wątpliwych ideologicznie przekonaniach poszczególnych polityków, z drugiej zaś - o wyjątkowo nagannym zwyczaju przekupywania politycznego adwersarza w celu osłabienia jego pozycji. Takie zachowanie trywializuje podstawowe wartości polityczne, sprowadza bowiem sztukę rządzenia do współczesnej wersji makiawelizmu. Tutaj należy również doszukiwać się jednego z głównych politycznych powodów społecznej apatii wśród ukraińskiego społeczeństwa. Wystawienie "identycznych" kandydatów stanowi kolejny dowód na dramatyczny poziom przyswojenia sobie idei demokratycznych wyborów przez ukraińskich polityków. W celu osłabienia politycznego konkurenta zgłasza się do udziału w wyborach osoby o identycznie brzmiącym imieniu i nazwisku, doprowadzając tym samym do zamieszania wśród jego zwolenników. Zdezorientowany elektorat oponenta oddaje swoje głosy na mało znaczącego "klona". Przy wyrównanych szansach kandydatów w okręgach większościowych taka taktyka mogła okazać się zwycięska, jeśli wybór zależał od niewielkiej różnicy głosów między kandydatami. Ponadto, wyeliminowanie "klona" z wyścigu często wiązało się z zapłaceniem odpowiedniej kwoty, która decydowała o jego rezygnacji, przy okazji podnosiła też koszty kampanii wyborczej poszczególnych kandydatów. Głos kupię, głos sprzedamW kontekście kampanii wyborczej należy również wspomnieć o innych dewiacjach związanych ze społeczną mobilizacją. Chodzi między innymi o proceder kupowania głosów. Jest to istotny problem w wielu krajach, które określa się mianem "demokracji nieliberalnej", ze szczególnym naciskiem na państwa postkomunistyczne w dobie transformacji ustrojowej, gdzie olbrzymie dysproporcje społeczne oraz urągający godności poziom zarobków tworzą wyjątkowo podatny grunt pod tego typu działania. W ukraińskich realiach proponowane kwoty za oddany głos wahały się od 50 do 500 hrywien (czyli od około 5 do 50 euro) w zależności od miejsca zamieszkania. Skali procederu nie da się zbadać, natomiast wiadomo, że miał on miejsce również w dniu wyborów. Oprócz gotówki, kandydaci rozdawali różnego rodzaju produkty, szczycili się także aktywną działalnością charytatywną w trakcie kampanii wyborczej. Raporty OBWE i Komitetu Wyborców Ukrainy donosiły o wykorzystywaniu aparatu państwowego na szczeblu lokalnym oraz dyrektorów przedsiębiorstw do organizowania wieców przedwyborczych i spotkań tylko z określonymi kandydatami popieranymi przez władzę. W ten sposób starano się jeszcze przed wyborami zapewnić warunki czyniące z dnia wyborczego zwykłą formalność. Paradoksalnie, niezależnie od działań zaplanowanych przez władze na szeroką skalę, które miały na celu "dopilnowanie" oczekiwanych wyników, ostateczny rezultat wyborów z 28 października doprowadził do osiągnięcia obranego przez Partię Regionów celu tylko połowicznie. Pozostała ona największą siłą w ukraińskim parlamencie, lecz nie udało jej się uzyskać konstytucyjnej większości, pozwalającej samodzielnie doprowadzić do zmian w ukraińskiej konstytucji. Znamienny jest fakt, że w praktyce wszystkie partie opozycyjne razem wzięte okazały się faktycznym zwycięzcą październikowych wyborów. Wyniki wyborów proporcjonalnych wskazują, że na partie opozycyjne, czyli Batkiwszczynę, UDAR i Swobodę oddano odpowiednio 25.54%, 13.96% oraz 10.44%, natomiast na Partię Regionów 30.00%. Króluje bezwładWyniki mogą napawać optymizmem co do istnienia systemu wielopartyjnego i otwartej walki politycznej między odmiennymi ugrupowaniami, lecz czy tak jest w rzeczywistości? Stosowane przez Wiktora Janukowycza metody rozprawienia się z polityczną opozycją i proponowane przez Partię Regionów i rząd Mykoły Azarowa pomysły, ukazują bardzo konkretny kierunek działania ukraińskich władz, który zostanie utrzymany i rozwinięty po październikowych wyborach. Wydarzenia, które mają właśnie miejsce na Ukrainie, ukazują ograniczenia demokracji liberalnej. Za wschodnią granicą UE rośnie niedemokratyczna potęga poważnie myśląca o likwidacji ostatnich zdobyczy pomarańczowej rewolucji w jej sensie moralnym i praktycznym, czyli przede wszystkim odrodzonego poczucia wolności. Winą za to należy obarczyć również Zachód, a przede wszystkim Unię Europejską, która sama nie wiedząc, czego chce od Ukrainy, waha się między próżną moralnością a kokietującymi półuśmiechami. W trakcie wyborów ujawniło się dążenie Partii Regionów zarówno do umocnienia władzy, jak i rozszerzenia jej wpływów na tereny wcześniej jednoznacznie przeciwne tej opcji politycznej. "Niezależni" kandydaci mogą stanowić piątą kolumnę, dematerializującą zachodnio-ukraińską tożsamość poprzez "zabetonowanie" modelu oligarchicznego uzależnienia. Dzisiaj perspektywa zachodniej demokracji ukryta jest za uszczelnioną granicą Unii Europejskiej, a brak jasnych perspektyw na przyszłość zastępowany jest kontrolowanym dobrobytem lansowanym przez oligarchów. Jest on lepszy od biedy i braku perspektyw, lecz gorszy od demokracji. Spasimir Domaradzki Współpraca redakcyjna: Marcin Stachowicz Czytaj więcej na stronach "Res Publica Nowa" ___ Powyższy tekst stanowi część rozdziału pt. W drodze do autorytaryzmu? Wybory parlamentarne i polityczna przyszłość Ukrainy , do monografii pt.Ukraina po wyborach parlamentarnych 2012: proeuropejska perspektywa?, red. B. Piskorska, Wydawnictwo KUL, Lublin 2013 (w druku).