Bucza, Izjum, Azovstal, Irpień, Krematorsk. Niezliczone zrujnowane wsie i miasteczka, ostrzelane szkoły, przedszkola i szpitale. Masowe groby, tortury na jeńcach wojennych i ludności cywilnej. Żadna z tych rzeczy oraz tysięcy zbrodni dokonywanych przez rosyjską armię po agresji na Ukrainę nie wywołała w kraju takiego poruszenia, jak ogłoszenie częściowej mobilizacji. Około 300 tys. rezerwistów w ciągu kilku miesięcy musi zasilić rosyjską armię, która po porażkach na północno-wschodniej części frontu jak tlenu potrzebuje militarnego i propagandowego sukcesu. Już teraz reakcja społeczeństwa na pobór jest jednak największą - poza samą decyzją o ataku - klęską Putina. Jedną rzeczą jest obserwowanie w mediach zaspokajającej imperialne ambicje wojny, która bezpośrednio nie dotyka mieszkańców Moskwy czy Petersburga, a drugą świadomość, że pętla się zaciska i nie da się dłużej żyć w dotychczasowej bańce. Propaganda swoje, ludzie swoje O tym, jak bardzo Kreml rozminął się z "oficjalnymi" nastrojami społecznymi, wg których ponad 70 proc. Rosjan popiera wojnę na Ukrainie niech świadczy fakt, że naprędce znowelizowano kodeks karny, za odmowę stawienia się na wezwanie w kamasze proponując 10 lat łagru. Według doniesień niezależnych rosyjskich dziennikarzy, na zatłoczone granice z Finlandią, Gruzją czy Mongolią zostaną również skierowani wojskowi, którzy będą pilnować, czy mężczyźni w wieku poborowym nie uchylają się od "obowiązku służenia ojczyźnie". I tutaj rodzi się pytanie - co robić w sytuacji, gdy wielu zwykłych Rosjan zagłosowało nogami za tym, że nie jest w stanie dłużej żyć w państwie, które traktuje ich jak mięso armatnie. Litować się? Wpuszczać, licząc na to, że osłabia się w ten sposób potencjał militarny Moskwy? Udzielać azylu biorąc pod uwagę, że wiele z tych osób w przeciwnym przypadku trafi do więzienia? Polska i kraje bałtyckie zamykają granice dla Rosjan Zarówno Polska, jak i Litwa, Łotwa oraz Estonia postanowiły, że nie będą czekać na odgórne unijne decyzje o zakazie ruchu wizowego z Rosją, już teraz zamykając swoje granice dla przejazdów w celach gospodarczych, sportowych, turystycznych czy kulturalnych. Od 26 września ograniczona zostanie także możliwość wjazdu przez lotnicze i morskie przejścia graniczne. Kraje bałtyckie i Polska umotywowały swoją decyzję w telegraficznym skrócie. Można je streścić w słowach łotewskiego ministra spraw zagranicznych Edgars Rinkēvičs, który na pytanie, dlaczego Ryga nie będzie wydawać wiz humanitarnych dla obywateli Rosji, którzy uchylą się od mobilizacji, odpowiedział: -Decyzja ta została podjęta ze względów bezpieczeństwa. Tak wygląda istota sprawy. Jeśli ktoś przez pół roku nie protestował, często popierał agresję na Ukrainę, jest obywatelem państwa, którego prezydent uważa, że prowadzi wojnę z Zachodem i grozi mu użyciem broni jądrowej - w jakiejś mierze musi ponosić konsekwencje polityki swojego państwa. Nawet, jeśli jest to odpowiedzialność zbiorowa, trudno. Jeżeli Rosjanie naprawdę nie chcą ginąć, powinno masowo zamanifestować swoje niezadowolenie, tak jak robili to młodzi Białorusini a w tej chwili Irańczycy. Przyjęcie w masowej skali uciekających Rosjan, a taki błąd popełnia m.in. Finlandia, to również zagrożenie dla stabilności Unii Europejskiej. Kto wie jacy ludzie, z jakimi ukrytymi motywacjami i powiązaniami z agenturą przenikną do naszych stolic? Zamiast dawać poborowym z Rosji bilet do wolnego świata, powinno się zwiększyć presję na Rosję, w myśl której to właśnie ci ludzie mogą być początkiem niepokojów społecznych, które byłyby w stanie destabilizować oraz zmienić kierunek polityki Kremla. Tutaj już nie ma miejsca na półśrodki. Czasu na wypisanie się z tej wojny młodzi Rosjanie mieli aż za dużo. Pora wypić piwo, które się nawarzyło. Marcin Makowski, Interia