Niektórzy eksperci sądzą jednak, że zwycięstwo Obamy stwarza większą szansę na jego owocną współpracę z opozycją w rozwiązywaniu najważniejszych problemów Ameryki, jak deficyt budżetowy, zadłużenie i rosnące nierówności społeczne. - Będziemy widzieli więcej współpracy prezydenta z Republikanami niż w ostatnich dwóch latach. Republikanie stworzyli klincz w Kongresie z otwarcie wyrażonym celem uniemożliwienia jego reelekcji. Strategia ta nie zdała egzaminu, więc wydaje się mniej prawdopodobne, że zastosują ją w jego drugiej kadencji. Prezydent i Kongres będą teraz dążyli do kompromisów, aby znaleźć rozwiązanie takich palących problemów jak wzrost gospodarki, tworzenie miejsc pracy, czy reforma systemu podatkowego - powiedział John Hudak, politolog z waszyngtońskiego Brookings Institution. Pierwsze sygnały jednak - zwracają uwagę obserwatorzy - nie nastrajają optymistycznie. Nazajutrz po wyborach lider republikańskiej mniejszości w Senacie, Mitch McConnell, nie sugerował gotowości do ustępstw. - Wyborcy nie poparli porażek i błędów prezydenta w jego pierwszej kadencji. Wzywamy go do zaproponowania rozwiązań, które rzeczywiście mają szanse przejścia w kontrolowanej przez Republikanów Izbie Reprezentantów - powiedział senator. Republikański przewodniczący Izby Reprezentantów, John Boehner, oświadczył, że wybory "nie dały (prezydentowi) mandatu do podnoszenia progów podatkowych". Obama zapowiadał przed wyborami, że będzie nadal walczył, by podniesiono podatki od najzamożniejszych Amerykanów, od dochodach powyżej 200 tys. dolarów rocznie. W ostatnich latach Partia Republikańska (GOP) ewoluowała na prawo, ulegając presji ultrakonserwatystów z Tea Party. Po wyborach wszakże wśród konserwatywnych komentatorów pojawiły się głosy, że porażka Mitta Romneya powinna skłonić do GOP do zmian w kierunku większego umiarkowania, aby zdobyć sobie poparcie bardziej centrowych wyborców. Zwraca się uwagę, że na przykład twarda postawa Romneya wobec nielegalnych imigrantów, którym proponował "samo-deportację", zraziła do Republikanów latynoskich wyborców. Inni obawiają się, że proponowane przez GOP radykalne cięcia wydatków rządowych pozbawią ich niektórych benefitów socjalnych. Czołowi prawicowi komentatorzy, jak Charles Krauthammer w "Washington Post", odrzucają jednak postulaty, by GOP stała się bardziej umiarkowana. Jego zdaniem, porażka Romneya nie miała "przyczyn strukturalnych", tylko taktyczne i sam kandydat nie ma osobowości, która specjalnie przyciągała do niego ludzi.