Jak poinformowała ambasada RP w Kijowie, wśród poszkodowanych nie ma Polaków. Eksplozje nastąpiły jedna po drugiej w krótkich odstępach czasu w popularnych częściach liczącego ponad milion mieszkańców miasta. Prokuratura potraktowała te wydarzenia jako akt terroryzmu, a prezydent Wiktor Janukowycz zapowiedział, że autorzy ataków spotkają się z "adekwatną odpowiedzią" władz. Wybuchy w Dniepropietrowsku stały się na Ukrainie przyczyną ostrej wymiany zdań między władzami a opozycją. Przedstawiciele tej ostatniej oświadczyli, że eksplozje mogą posłużyć rządzącym jako pretekst do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Zdementował te spekulacje szef resortu sprawiedliwości. Wiadomość o pierwszym wybuchu nadeszła tuż przed godziną 12 (godz. 11 czasu polskiego). Eksplozja ładunku wybuchowego, który umieszczono najprawdopodobniej w koszu na śmieci, nastąpiła na przystanku tramwajowym przy gmachu opery. Rany odniosło 13 osób, które tam właśnie przebywały. Drugi wybuch nastąpił około 30 minut później w okolicach kina "Rodina" i technikum budowlanego, które także znajdują się w centrum Dniepropietrowska. Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy podawało wówczas, że rany odniosło tam 11 osób, "w tym dziewięcioro dzieci". Jak następnie wyjaśniono, ranni to uczniowie technikum. Kolejny, trzeci ładunek, eksplodował przy wejściu do miejskiego parku, ranna została jedna osoba. Czwarty wybuch miał miejsce nieopodal opery, w okolicach, gdzie nastąpiła pierwsza eksplozja; ucierpiały tam dwie osoby. 29 rannych Delegatura MSW w Dniepropietrowsku, która późnym popołudniem poinformowała o 29, a nie 27 - jak wcześniej podawano - rannych, nie przekazała, gdzie ucierpiały kolejne dwie osoby. Jak doniosły lokalne media, po serii eksplozji milicja zablokowała ruch w centrum Dniepropietrowska, a jej funkcjonariusze przeszukiwali ludzi z plecakami. Na ulicach widziano także transportery opancerzone. Rewizje przeprowadzano też w opuszczających miasto samochodach. Zdjęcia ze strony Glavred.info Po wybuchach w centralnej części miasta nie działały telefony komórkowe. Dziennikarze spekulowali, że milicja obawia się, iż nieznani dotychczas przestępcy mogli podłożyć więcej ładunków, które mogły być odpalane za pomocą sygnału telefonii komórkowej. W reakcji na ataki w Dniepropietrowsku prezydent Janukowycz zapewnił, że Ukraina udzieli na nie "adekwatnej" odpowiedzi. "Rozumiemy, że jest to dla nas kolejne wyzwanie. Jest to wyzwanie dla całego państwa" - powiedział Janukowycz kilkanaście minut po pierwszych doniesieniach o wybuchach. W związku z eksplozjami w trybie pilnym zwołano po południu w Kijowie obrady parlamentu. Minister sprawiedliwości Ołeksandr Ławrynowycz oświadczył, że wbrew twierdzeniom opozycji nie ma podstaw do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Zdjęcia i mapa miejsc, w których doszło do wybuchów na stronach Comments.ua Obawę, że wydarzenia w Dniepropietrowsku mogły być inspirowane przez władze, które dążą do ograniczenia aktywności przeciwników prezydenta Janukowycza, wyraził opozycyjny wiceprzewodniczący Rady Najwyższej (parlamentu) Mykoła Tomenko. Według Tomenki z Bloku byłej premier Julii Tymoszenko, do wprowadzenia stanu wyjątkowego może nakłaniać prezydenta jego otoczenie. - Jeśli w kraju panuje wyjątkowa sytuacja, to należy zminimalizować prawa i wolności obywateli, w związku z czym prezydent może na jakiś czas wprowadzić stan wyjątkowy. Przecież jako gwarant konstytucji prezydent powinien na to wszystko zareagować - powiedział opozycjonista. Przedstawiciele opozycji oskarżyli jednocześnie rządzącą większość, która zdominowana jest przez prezydencką Partię Regionów, że wykorzystuje ona zamachy w Dniepropietrowsku, by doprowadzić do wznowienia pracy parlamentu. Od wtorku trybunę Rady Najwyższej Ukrainy przez 24 godziny na dobę okupują deputowani opozycyjni, którzy domagają się od władz wyjaśnień w sprawie pobicia w więzieniu odbywającej karę siedmiu lat pozbawienia wolności byłej premier Tymoszenko. We wtorek ogłosiła ona strajk głodowy. Jak oświadczyła, została pobita przez strażników, którzy w nocy z 20 na 21 kwietnia siłą wywieźli ją z więzienia do szpitala. W piątek ukraińskie media opublikowały zdjęcia byłej premier, na ciele której widnieją sińce. "Im gorzej, tym lepiej" Komentując wydarzenia w Dniepropietrowsku od ocen politycznych nie powstrzymał się premier Ukrainy Mykoła Azarow. Na swoim profilu na Facebooku napisał, że seria wybuchów jest korzystna dla przeciwników polityki rządu, dążących do destabilizacji sytuacji w państwie. - Jest to korzystne dla tych sił, które zainteresowane są destabilizacją, które działają zgodnie z zasadą "im gorzej, tym lepiej"; im gorzej jest w związku z tą sytuacją prostym ludziom, tym bardziej można oskarżać o jej wywołanie władze i zdobywać sobie w ten sposób punkty" - czytamy. Na wydarzenia w Dniepropietrowsku zareagowano w Polsce, która wspólnie z Ukrainą będzie gospodarzem rozpoczynających się w czerwcu piłkarskich Mistrzostw Europy Euro 2012. Prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że "budzi oczywiście niepokój, także i Polski, ze względu na zbliżające się Euro 2012, takie pogorszenie klimatu, sytuacji w kraju, z którym razem to wielkie wydarzenie sportowe organizujemy". - Odnoszę wrażenie, że to niewątpliwie może być oceniane właśnie w perspektywie chęci popsucia pewnego święta - Euro na Ukrainie. To budzi niepokój i to oczywiście budzi także wyrazy głębokiego współczucia dla ofiar, ale także dla państwa ukraińskiego - powiedział prezydent. Premier Donald Tusk oświadczył, że polskie służby specjalne są w ścisłym kontakcie ze służbami ukraińskimi. - Sprawę musimy oceniać bardzo poważnie (...). Każdy zamach w naszym regionie jest raczej czymś wyjątkowym, a chyba można już w tej chwili mówić o zamachu. A kontekst Euro 2012 czyni nas szczególnie wrażliwymi na tego typu zdarzenia - powiedział szef rządu konferencji prasowej. Zapewnił też, że polskie służby specjalne są "od pierwszych chwil" w ścisłym kontakcie ze służbami ukraińskimi. - Ukraina zobowiązała się przekazać tą drogą wszystkie informacje i kolejne ustalenia, jak tylko się pojawią - dodał Tusk. DYSKUTUJ NA FORUM: Czy zamachy na Ukrainie to zagrożenie dla nas? ABW poinformowała, że brak jest podstaw do wiązania zamachów w Dniepropietrowsku z aktualnym stanem zagrożenia terrorystycznego dla Polski, w szczególności w związku z Euro 2012. Dlatego też nie zamierza wnioskować o podniesienie poziomu zagrożenia terrorystycznego. - W związku z dzisiejszymi wydarzeniami w Dniepropietrowsku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego informuje, że pozostaje w bieżącym kontakcie ze wszystkimi podmiotami polskiego systemu antyterrorystycznego i partnerami zagranicznymi, w szczególności z ukraińskim centrum antyterrorystycznym ATC przy Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy - poinformował zespół prasowy ABW.