Od rana napływały sprzeczne doniesienia o liczbie ofiar. Najnowsze informacje AFP mówią o dwóch zabitych Afgańczykach i około 30 rannych, w tym amerykańskich wojskowych i pracownikach ambasady Niemiec. AFP powołuje się na władze afgańskie i amerykańska armię. Tymczasem rzeczniczka armii USA Elizabeth Mathias zdementowała wcześniejsze doniesienia, że w zamachu zginęło dwóch amerykańskich żołnierzy, a 12 zostało rannych. - Żaden żołnierz nie został zabity, natomiast pięciu odniosło obrażenia. Mieliśmy wcześniej sprzeczne informacje i nie mogliśmy potwierdzić bilansu ofiar - oświadczyła Mathias. - Ten incydent wzmocni jedynie nasze wspólne postanowienie, żeby ścigać siatkę wroga zanim skrzywdzi niewinnych Afgańczyków i siły koalicji - powiedział rzecznik amerykańskiej armii Jerry O'Hara. Jak pisze agencja Associated Press, do zamachu przyznali się talibowie, którzy oświadczyli, że celem był personel ambasady Niemiec. Niemieckie MSZ potwierdziło, że jest rannych kilku pracowników tej placówki w Kabulu; nie podano jednak dokładnej liczby. Jak pisze AFP, kamikadze wysadził samochód na drodze wzdłuż której ustawione są wysokie betonowe bariery biegnące pomiędzy ambasadą Niemiec a Camp Eggers - siedzibą oddziału amerykańskiej armii szkolącego afgańskie wojsko i policję. Bazę wojskową USA w Kabulu i niemiecką ambasadę dzieli tylko dwupasmowa ulica. Eksplozja zniszczyła kilka stojących w pobliżu samochodów.