Rzecz pierwsza: Udowodnił, że Czesi nie są tak zdroworozsądkowi, jak się uważa. - Wiele się mówi o różnicach między Czechami a Polakami, ale Milos Zeman pokazał, że nie różnią się aż tak bardzo. Dokładnie tak samo jak Polacy, Czesi podatni są na populizm, histerię i idiotyczne argumenty. I zwycięstwo Zemana było w dużej mierze efektem tej podatności. Podstawowy bowiem pomysł Zemana na drugą turę kampanii wyborczej, w której walczył o prezydenturę z księciem Karelem Schwarzenbergiem (potomkiem wodza, który pokonał Napoleona Bonaparte), było obrzucić przeciwnika tyloma kalumniami, ile tylko dało się wygenerować. Kalumnie te były, dodajmy, na poziomie "dziadka z Wehrmachtu". Ze sztabu Zemana wypływały informacje o tym, że Schwarzenberg chce powrotu nazistowskiego Protektoratu (bo powiedział, że przy obecnym stanie ochrony praw człowieka wypędzenia Niemców sudeckich byłyby ich poważnym złamaniem naruszeniem), że rodzina żony księcia uprawia kult nazizmu. Wiernie sekundował Zemanowi ustępujący prezydent Vaclav Klaus, który ochoczo przyłączył się do "antyksiążęcej" kampanii. Mimo, że politycznie powinno mu być bliżej do konserwatysty Schwarzenberga, niż do lewicowca Zemana. Prezydent Klaus robił co mógł, żeby pomóc Zemanowi, swojemu "najlepszemu wrogowi". Obaj panowie prywatnie, jak się zdaje, bardzo się lubią. Jak kiedyś powiedział Zeman, spośród swoich politycznych przeciwników szanuje wyłącznie Klausa. "Reszta to stado błaznów". Tak więc Klaus nie poparł, co prawda, Zemana wprost, ale bardzo efektownie biadał i dramatyzował, że wyemigruje z kraju, jeśli Schwarzenberg zostanie prezydentem. Czepiał się, że cały okres komunizmu książę przesiedział w sąsiedniej Austrii i że źle mówi po czesku (czeszczyzna Schwarzenberga jest dość archaiczna, ale złą jej nazwać nie można). I Czesi, uznawani bardziej za pragmatyków, niż nacjonalistów, twardogłowcy wydający się zupełnie odporni na histerię - okazali się bardzo podatni na głupawe, nacjonalistyczne argumenty duetu Klaus-Zeman, jak i na szerzoną przez nich panikę. Słowem: Zeman obalił mit Czechów, jako ultraracjonalnych "śmiejących się bestii". Żeby było weselej, Vaclav Klaus, który zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów pospieszył gratulować zwycięzcy, ogłosił, że "prawda i miłość pokonały w wyborach kłamstwo i nienawiść". Rzecz druga: Czeski Leszek Miller. Zeman jest atrakcyjny medialnie. Wielu Czechów po prostu lubi patrzeć na niego w telewizji. Zeman bowiem to typ równego chłopa. Jak wielu Czechów - Zeman to ateista. Życie zna - bo rozwodnik, a Czesi moralistów nie cierpią. A Zeman i wypije, i szlugę zajara. A jak coś powie, to mocno i soczyście. "Szerzą się plotki, że bardzo lubię becherowkę i piwo. Obie są prawdziwe" - powiedział kiedyś. Zeman sypie bon-motami jak z rękawa. W Polsce można usłyszeć opinie, że "ma urok Leszka Millera". Inni uważają, że jest postacią żywcem wyjętą z "Dobrego wojaka Szwejka", i coś w tym jest. Zeman jest stereotypowo wręcz czeski. Posiada też tę, jakże medialną, cechę, że jak komuś przygada to tak,, że ten się nogami nakryje. Nie cierpi - na przykład - dziennikarzy. Twierdzi, że "największa liczba idiotów na metr kwadratowy" występuje właśnie w tym środowisku. Innym razem ogłosił, że "nigdy w życiu nie spotkał się z głupszym i bardziej złośliwym stworzeniem, niż czeski dziennikarz". Potwornie nie cierpi swojego partyjnego kolegi Stanislava Grossa (który, podobnie jak Zeman, był premierem Czech z ramienia ČSSD, a za premierostwa Zemana pełnił funkcję szefa MSZ) i publicznie się z niego nabija. "Podstawowym błędem Grossa jest to, że otacza się ludźmi jeszcze głupszymi, niż on sam" - mówił o nim. "Gross mówił mi kiedyś, że może stać się Blairem czeskiej polityki. Powiedziałem mu, że Blair to ma Oksford" - znęcał się nad Grossem Zeman (wiedzą powszechną w Czechach jest fakt, że praca magisterska Grossa liczyła całe 33 strony). Ale i na temat innych swoich partyjnych kolegów ma do powiedzenia coś nowego. "Mój następca" - mówił o Vladimirze Spidli, który zastąpił go na stanowisku premiera w 2004 roku - "rezolutnie ogłosił, że Buzkovej w jego rządzie nie będzie, dlatego, że to jest ku*wa". Petra Buzkova, dodajmy, to koleżanka partyjna obu panów, Spidli i Zemana. A w rządzie Spidli zresztą była, pełniła funkcję ministra edukacji. O znanym i uznanym czeskim dyplomacie Michaelu Zantovskim, który nie jest człowiekiem specjalnie imponującej postury, mówił, że "w żadnym wypadku nie chciałby krytykować człowiek za jego wzrost", ale w przypadku Zantovskiego "odpowiada on z grubsza jego możliwościom intelektualnym". POLUB PROFIL RAPORTU "ŚRODEK-WSCHÓD" NA FACEBOOKU Debaty polityczne z jego udziałem bywają interesujące. "Szanowny panie kolego" - wygarnął kiedyś swojemu adwersarzowi -"odwiedźcie uroczą część Pragi, która nazywa się Bohnice [odpowiednik warszawskich Tworek czy krakowskiego Kobierzyna: mieści się tam szpital psychiatryczny] i dajcie się tam, do cholery, do końca kadencji hospitalizować". "Black and White" - ogłosił kiedyś - "to jest dobra marka whisky, ale kiepski sposób patrzenia na świat", ale, na przykład, na delikatną kwestię uznania bądź nieuznania Kosowa patrzy bardzo czarno-biało: "Domniemywam, że Kosowo to terrorystyczna islamska dyktatura finansowana przez mafię narkotykową. Z tego wynika jednoznacznie: nie uznawać". Po wyborach w 2010 roku, które partia Zemana (Czeska Partia Socjaldemokratyczna, ČSSD) wprawdzie wygrała, ale bez większości potrzebnej na samodzielne rządzenie i bez szans na utworzenie koalicji, Zeman machnął ręką i powiedział: "Tak sobie mówię: ty, stary borsuk z gór, po coś na sześć miesięcy wyłaził z nory? Ja wyniki wyborów szanuję, zwycięzcom gratuluję, i wracam do nory spać". Wygląda jednak na to, że w norze się borsuk wynudził. Dlatego został prezydentem. Rzecz trzecia: Czecho-Słowacja. - Prezydentura Zemana oznaczać może jeszcze bliższe związki Czech ze Słowacją. Mimo, że Zeman obraził się na słowackie media po tym, jak dziennik "Sme" porównał go do Vladimira Meciara, niesławnego "słowackiego Łukaszenki", to do Słowacji Zeman ma dużo sympatii. I vice versa. Zeman już zapowiedział, że przestrzeganemu przez wielu czeskich premierów i prezydentów zwyczajowi stanie się zadość i Zeman złoży pierwszą wizytę zagraniczną na Słowacji. Lewicowy słowacki prezydent Ivan Gasparovic ucieszył się, że to właśnie Zeman, uznawany za słowakofila, zasiądzie na Hradczanach. Wyraził nadzieję, że stosunki z Pragą będą "ponadstandardowe" i że "pogłębią się". Czesi i Słowacy bowiem - inaczej, niż na przykład Polska i Litwa - potrafili rozwieść się ze wzajemną sympatią. W obu krajach kwitnie nostalgia za Czechosłowacją, i choć nie istnieje żadna istotna partia polityczna mająca w swoim rekonstrukcję Czechosłowacji, to Słowak jadący do Czech (czy na odwrót) czuje się bardziej u siebie, niż w Polsce czy na Węgrzech. Czesi i Słowacy oglądają wspólne programy w telewizji, studiują i pracują u siebie nawzajem. Rzecz czwarta: Zeman to nie komunista. - Przeciwnicy polityczni Zemana próbują zrobić z niego dawnego aparatczyka, ale to nieprawda. Zeman ma lewicowe poglądy, ale z władzami komunistycznej Czechosłowacją nie miał wiele wspólnego. W swoim oficjalnym życiorysie chwali się, że za jego licealny referat o rozmowach Karela Capka z Tomaszem Masarykiem komuniści zablokowali mu wstęp na wyższą uczelnię. Studia jednak w końcu skończył. Obronił pracę magisterską zatytułowaną "Futurologia i przyszłość": brzmi ciekawie. Niestety, nie ma jej w "Google Scholar". Szkoda: chętnie byśmy poczytali. W czasie Praskiej Wiosny wstąpił do Komunistycznej Partii Czechosłowacji, ale wyrzucono go stamtąd z hukiem dwa lata później, w 1970 roku, za głośne sprzeciwianie się interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Stracił też pracę. Latem 1989 roku wystąpił w publicznej, komunistycznej jeszcze telewizji i wywołał skandal swoim komentarzem na temat czechosłowackiej gospodarki. Dzięki temu wystąpieniu zainteresowali się nim przywódcy opozycyjnego Forum Obywatelskiego na czele z Vaclavem Havlem. Niedługo później wybuchła Aksamitna Rewolucja, w której Zeman wziął udział. W 1992 roku wstąpił do założonej jeszcze w austro-węgierskich czasach Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej, optującej za opiekuńczym modelem państwa. I państwo opiekuńcze na wzór szwedzki ujęte jest w programie politycznym Milosza Zemana. Nie ukrywa on, że chciałby podnieść podatki w celu zapewnienia wysokiego poziomu opieki socjalnej. Popiera związki osób tej samej płci, a nawet adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Przeszkadza mu natomiast marihuana, której pełnej legalizacji nie chce. Był jednym z niewielu wschodnioeuropejskich polityków, którzy poparli bojkot Austrii przez UE, gdy ultraprawicowa austriacka Partia Wolności Jorga Heidera weszła w skład wiedeńskiego rządu. Jest przeciwko karze śmierci, za największe zbrodnie chciałby karać dożywotnimi przymusowymi robotami. Rzecz piąta: Polityczne i światopoglądowe komentarze Zemana budzą wielkie emocje. Islam nazwał "antycywilizacją", a bezrefleksyjną wiarę w Koran porównał do odruchów nazistowskich. Nawet "umiarkowany" muzułmanin jest dla niego tym samym, co "umiarkowany nazista". Uważa, że światu nie grozi globalne ocieplenie, bowiem człowiek nie jest w stanie na tak wielką skalę wpływać na planetę. Nie ma nic przeciwko elektrowniom jądrowym. Niemców sudeckich nazwał kiedyś "piątą kolumną Hilera", co spowodowało mały kryzys z Niemcami rządzonymi wówczas przez kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera. Nie cierpi Madeleine Albright, bowiem obiecała mu kiedyś, że podczas interwencji NATO w Serbii nie ucierpią cywile. Gdy Zeman poparł interwencję, po czym okazało się, że obietnica ówczesnej sekretarz stanu USA została złamana, publicznie i w swoim stylu wyraził wobec Albright swoją antypatię. Popiera wstąpienie Izraela do NATO i wciąganie Rosji do UE. Uważa, że UE powinna stać się federacją. Rzecz szósta: Afery i "meciaryzm". Z nazwiskiem Zemana kojarzy się kilka niejasnych spraw: głośno było w Czechach o tzw. "sprawie Bambergu", w tym bowiem niemieckim mieście grupa szwajcarskich przedsiębiorców zgodziła się na finansowanie kampanii wyborczej partii Zemana w zamian za obietnice specjalnego traktowania po wygranych wyborach. Parę lat później doradca Zemana mógł dopuścić się szantażu związanego z fabrykowaniem dowodów przeciwko byłemu szefowi MSZ, Josefowi Zieleńcowi. W 2010 roku sponsorował nową partię Zemana - "Zemanowców". Co więcej, oskarża się Zemana o dziwnie dobre kontakty z lobbystami i podejrzanymi biznesmenami. W aferze podsłuchowej jeden z rzeczonych "podejrzanych biznesmenów" (zginął zastrzelony w 2006 roku na praskiej ulicy), mówiąc o Zemanie używa pseudonimu "Mgła". Sam biznesmen miał ciekawszą ksywę: "Ojciec chrzestny czeskiej przestępczości zorganizowanej". Dlatego właśnie Zemana porównuje się czasem do niezbyt czysto walczącego politycznie słowackiego polityka Vladimira Meciara. Za które to porównania - jak już wiemy - Zeman bardzo się obraża. Ziemowit Szczerek