Czesi w szoku. "To były dwie godziny grozy"
Czesi są w szoku po masowej zbrodni w Uherskim Brodzie. W miejscowej restauracji 62-letni mieszkaniec miasta zastrzelił osiem osób, po czym popełnił samobójstwo. Ujawnianych jest coraz więcej informacji o tej tragedii.
Zabójcą był Zdeniek K., który mieszkał wraz z żoną w jednym z osiedlowych domków blisko restauracji. Sąsiedzi określają ich jako dziwaków.
Z dotychczasowego śledztwa wynika, że morderca strzelał także do pierwszych interweniujących policjantów. Okazało się też, że dzwonił do komercyjnej stacji telewizyjnej Prima już po zamordowaniu ośmiu osób i żądał wysłania do Uherskiego Brodu ekipy dziennikarzy.
Od godzin popołudniowych policja podejmuje próby wejścia do domu przestępcy. Nie pozwala im na to żona Zdeńka K., która się w nim zabarykadowała.
Zbrodnia w Uherskim Brodzie to największy tego rodzaju akt przemocy w historii Czech. Zabójca po wejściu do restauracji strzelał na oślep. Na miejscu zabił jedną kobietę i 7 mężczyzn. Ciężko zranił kelnerkę, której udało się wybiec na zewnątrz.
Uratował się Petr Gabriel, który w czasie strzelaniny przebywał w toalecie. Od chwili, kiedy usłyszał strzały, spędził w niej dwie godziny. O strzałach poinformował telefonem policję i żonę.
- Były to dwie godziny grozy. Ponownie się urodziłem. Jestem silnie wierzący i gorąco się modliłem. Może to uratowało mi życie - opowiadał po uwolnieniu z pułapki przez policję.
Według ministra spraw wewnętrznych Milana Chovanca, zabójca nie był terrorystą, lecz człowiekiem niezrównoważonym psychicznie.
Posiadał zezwolenie na broń. Ten wątek będzie przedmiotem nadzwyczajnej uwagi w czasie śledztwa.