Zabójcą był Zdeniek K., który mieszkał wraz z żoną w jednym z osiedlowych domków blisko restauracji. Sąsiedzi określają ich jako dziwaków. Z dotychczasowego śledztwa wynika, że morderca strzelał także do pierwszych interweniujących policjantów. Okazało się też, że dzwonił do komercyjnej stacji telewizyjnej Prima już po zamordowaniu ośmiu osób i żądał wysłania do Uherskiego Brodu ekipy dziennikarzy. Od godzin popołudniowych policja podejmuje próby wejścia do domu przestępcy. Nie pozwala im na to żona Zdeńka K., która się w nim zabarykadowała. Zbrodnia w Uherskim Brodzie to największy tego rodzaju akt przemocy w historii Czech. Zabójca po wejściu do restauracji strzelał na oślep. Na miejscu zabił jedną kobietę i 7 mężczyzn. Ciężko zranił kelnerkę, której udało się wybiec na zewnątrz. Uratował się Petr Gabriel, który w czasie strzelaniny przebywał w toalecie. Od chwili, kiedy usłyszał strzały, spędził w niej dwie godziny. O strzałach poinformował telefonem policję i żonę.- Były to dwie godziny grozy. Ponownie się urodziłem. Jestem silnie wierzący i gorąco się modliłem. Może to uratowało mi życie - opowiadał po uwolnieniu z pułapki przez policję. Według ministra spraw wewnętrznych Milana Chovanca, zabójca nie był terrorystą, lecz człowiekiem niezrównoważonym psychicznie. Posiadał zezwolenie na broń. Ten wątek będzie przedmiotem nadzwyczajnej uwagi w czasie śledztwa.