Elitarny 43. batalion desantowy z Chrudimia, który od początku 2001 r. wchodzi w skład sił szybkiego reagowania NATO, spadochronów, na których można skakać ma tak niewiele, że - jak twierdzi dowódca jednostki - Alesz Opata - nie ma ich w ogóle. - Te nowe, na których ze względów bezpieczeństwa nie można skakać, pleśnieją w magazynach, a starym kończy się okres żywotności - wyjaśnił Opata. W całej czeskiej armii - jak wynika z informacji ministerstwa obrony - jest obecnie do dyspozycji niewiele ponad 200 nadających się do użytku spadochronów OVP-80 i OVP-67. Ich żywotność powoli się kończy i liczba tych, na których można skakać maleje z dnia na dzień. Elitarna jednostka desantowa - brygada specjalna z Prostiejova, która brała udział w akcji w Kosowie, skakać nie może w ogóle. Jak wynika z informacji ministerstwa nie ma na stanie ani jednego spadochronu. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest kontrakt, jaki na dostawę nowych spadochronów dla czeskiej armii podpisało ministerstwo obrony z firmą Anex Cirus, która nigdy wcześniej nie zajmowała się produkcją spadochronów i nie miała w tej dziedzinie żadnych doświadczeń. Ministerialni urzędnicy (z których znaczna część pracuje obecnie w firmie Anex) wybrali ją, jako głównego dostawcę w drodze konkursu. Kontrakt przewiduje dostawę 2300 spadochronów i nadal obowiązuje, mimo że - jak wynika z opinii ekspertów Narodowego Urzędu d/s Uzbrojenia - z 500 sprawdzonych spadochronów testy bezpieczeństwa przeszło zaledwie kilka egzemplarzy.