"Część Polaków w Harlow czuje strach" - powiedział Polskiemu Radiu Robert Halfon, wiceminister edukacji i miejscowy poseł Partii Konserwatywnej. Halfon przybył wczoraj na marsz milczenia, poświęcony pamięci Polaka zamordowanego w Harlow w zeszłą sobotę. Polityk powiedział, że po referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej pojawiły się antypolskie nastroje. Jak się wyraził, "rezultat referendum pozwolił niewielkiej mniejszości wypełznąć ze ścieku i siać ksenofobię". "Już jakiś czas temu docierały do mnie podobne sygnały" - powiedział poseł. "Jeden z Polaków opowiadał, że kazano mu wysiąść z autobusu i wracać do domu. Wiem, że niektórzy tutejsi Polacy czują strach". Robert Harlow wyraził jednak nadzieję, że z tragedii wyniknie coś dobrego. "Ona zjednoczyła ludzi. Wielu mieszkańców pisze do mnie, ze są poruszeni tym, co się stało" - powiedział brytyjski poseł. Dorota Krajewska, która przyjechała na marsz milczenia z oddalonego o ponad 200 kilometrów Bournemouth na południowym zachodzie kraju, powiedziała, że "to, co się wydarzyło, jest okropne". "W naszym mieście też się dzieją takie rzeczy i chcieliśmy tutaj przyjechać, żeby w ten sposób zaprotestować. Pomagamy się Wielkiej Brytanii rozwijać, nie powinni nas tak traktować" - podkreślała w rozmowie z PAP. "Za to, co tu się stało, winię rodziców - wiem, że to, co się mówi w domu, dzieci potem przenoszą na ulicę. Ja też doświadczyłam tego typu agresji, słownej - tuż po Brexicie. Tego nawet dzieci w szkołach doświadczają" - mówiła. Policja ciągle nie przesądza co do motywów morderców. Podkreśla, że antypolskie uprzedzenia to jeden z wątków śledztwa.