- Na liście obecnych na pokładzie jest 156 osób, w tym pięciu członków załogi. Wychodzimy z założenia, że na miejscu katastrofy nie ma już nikogo kto pozostał przy życiu - powiedział rozmówca Interfaksu. Na razie przedstawiciele armii potwierdzają jedynie obecność na pokładzie 132 osób. Jeżeli dane Interfaksu okażą się prawdziwe, radykalnie wzrośnie liczba ofiar szacowana na od 80 do ponad 100. Na razie moskiewski administrator Czeczenii Achmad Kadyrow powiedział, że katastrofę przeżyło 39 osób. Mi-26 runął na ziemię w odległości 300 metrów od lądowiska. Wcześniej pilot prosił wieżę kontrolną o zgodę na awaryjne lądowanie. Załoga, która ocalała z katastrofy, twierdzi, że na wysokości 180-200 metrów rozległ się huk, a w kabinie pilotów zapaliła się lampka z napisem "pożar". Bojownicy czeczeńscy utrzymują, że to oni strącili rosyjską maszynę, a uczynili to za pomocą rakiety Zenit (ziemia-powietrze). Znaleziono "czarne skrzynki" W miejscu katastrofy znaleziono już tzw. czarne skrzynki - poinformował przedstawiciel sztabu Zjednoczonej grupy wojsk rosyjskich na Północnym Kaukazie. "Czarne skrzynki" są w złym stanie w następstwie pożaru na pokładzie maszyny. Skrzynki znajdują się obecnie w bazie w Mozdoku w Północnej Osetii, gdzie pracownicy prokuratury starają się wydobyć zapisane w nich informacje. Tymczasem minister obrony Siergiej Iwanow i prokurator generalny Władimir Ustinow przylecieli dzisiaj do Rostowa nad Donem, by koordynować działania komisji badającej przyczyny katastrofy śmigłowca. Obaj mają odwiedzić sztab grupy wojsk rosyjskich na Północnym Kaukazie znajdujący się w Chankale oraz miejsce katastrofy Mi-26. Helikopter Mi-26 ze względu na swą wielkość zwany przez Rosjan "latającą krową" może zabrać na pokład maksymalnie 100 osób. - Nasze dowództwo uznaje, że priorytetem jest zorganizowanie akcji ratunkowej, a nie wyjaśnianie przyczyn katastrofy - tłumaczył zastępca dowódcy sił rosyjskich na Kaukazie, Boris Podoprigora. Akcja ratunkowa była utrudniona, bo śmigłowiec spadł na pole minowe. Prezydent Rosji Władimir Putin zażądał jak najszybszego wyjaśnienia wszystkich okoliczności katastrofy. Katastrofa Mi-26 jest najtragiczniejszym wypadkiem śmigłowcowym w dziejach lotnictwa. Największa poprzednio katastrofa tego rodzaju nastąpiła 5 lutego 1997 roku w północnym Izraelu. W powietrzu zderzyły się wówczas dwa śmigłowce Sikorsky CH-53, z żołnierzami izraelskich sił specjalnych z południowego Libanu. Do kolizji doszło we mgle i deszczu. Zginęły 73 osoby. Śmigłowiec Mi-26, w kodzie NATO "Halo", to największy helikopter produkowany seryjnie. Może wziąć na pokład do 20 ton ładunku, czyli mniej więcej tyle, ile standardowy amerykański samolot transportowy C-130 Hercules. Maszyna nie jest uzbrojona, jest jednak opancerzona, a bierną obronę przed naprowadzanymi na podczerwień pociskami przeciwlotniczymi zapewniają wyrzutnie flar cieplnych i specjalne osłony dysz wylotowych silników.