Na prośbę autorów wniosku prezydent Vaclav Klaus postanowił odłożyć podpisanie Traktatu Lizbońskiego, ratyfikowanego już przez obie izby czeskiego parlamentu. Znany z krytycznego stosunku do obecnego modelu integracji europejskiej Klaus zaznaczył, iż chciał pomóc senatorom w skorzystaniu z przysługującego im ustawowo prawa. Senatorzy wystąpili we wtorek o zbadanie konstytucyjności całego Traktatu Reformującego - po tym gdy jesienią ubiegłego roku Trybunał również z inicjatywy Senatu przeanalizował najbardziej kontrowersyjne fragmenty unijnego dokumentu, nie znajdując w nich sprzeczności z ustawą zasadniczą. Jak zaznaczył reprezentujący autorów wniosku senator Jirzi Oberfalzer, werdykt powinien jasno określić, czy po przyjęciu Traktatu Lizbońskiego Unia Europejska będzie nadal organizacją międzynarodową, czy też czymś w rodzaju superpaństwa. Minister do spraw europejskich w obecnym ponadpartyjnym rządzie premiera Jana Fischera Sztefan Fuele oświadczył, iż uważa wniosek grupy senatorów za ważny krok w kierunku sfinalizowania ratyfikacji traktatu. Według niego, rząd uważa, że po rozpatrzeniu tej sprawy przez trybunał prezydent mógłby podpisać Traktat Lizboński. Ewentualne dalsze skargi do Trybunał Konstytucyjnego mogłyby być postrzegane jako obstrukcja - zaznaczył Fuele. Natomiast zdecydowanie negatywne stanowisko wobec akcji senatorów zajął przewodniczący ODS i do niedawna premier Mirek Topolanek. Jeszcze przed złożeniem wniosku oświadczył po rozmowach z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso, iż uzależnia własny polityczny los od ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego oraz od tego, czy Republika Czeska będzie mieć swego unijnego komisarza. Zdaniem Topolanka, działania senatorów stawiają to pod znakiem zapytania.