Prezydent uzasadnił swoją decyzję stwierdzeniem, że jego ochroniarze "doskonale wypełniali wcześniej swoje obowiązki i w przeszłości nie popełnili żadnych błędów". Ochroniarze Martin Czech i Tomasz Jelinek zostali oskarżeni w środę przez prokuraturę w Libercu o "zlekceważenie obowiązków służbowych". Groziła im kara 10 lat pozbawienia wolności. Wcześniej ochroniarze zostali przesunięci na inne stanowiska w Urzędzie Ochrony Urzędników Państwowych, ale nie stracili pracy. Do incydentu doszło 28 września 2012 roku. Po dorocznym nabożeństwie ku czci Św. Wacława w miejscowości Brandys nad Łabą-Star Boleslav prezydent pojechał do Chrastavy w północnych Czechach na uroczyste otwarcie nowego mostu, który został odbudowany po niszczycielskiej powodzi w roku 2010. Napastnik strzelił kilkakrotnie Podczas uroczystości napastnik podszedł do prezydenta i kilkakrotnie strzelił do niego ze sportowego pistoletu pneumatycznego, trafiając go w rękę plastikowymi kulkami. Ochrona nie tylko pozwoliła zbliżyć się mężczyźnie do Klausa, ale także nie zorientowała się, że ktoś do niego strzela. Policja zatrzymała napastnika dopiero, gdy odszedł on kilkaset metrów dalej, wypalił papierosa i udzielił wywiadu telewizji. Napastnikiem okazał się 26-letni Pavel Vondrusz z Liberca w północnych Czechach. Twierdził, że chodziło mu o formę protestu społecznego. - Nie jestem ekstremistą. Chciałem pokazać, że władze są głuche i ślepe na biedę ludzi - powiedział. Mężczyzna jest na wolności, będzie odpowiadał z wolnej stopy na zarzuty policji, która oskarża go o czyn chuligański. Grozi mu do dwóch lat więzienia. Po "zamachu" Klaus został przewieziony do szpitala Po "zamachu" Klaus został przewieziony do Centralnego Szpitala Wojskowego. Prezydent nie odniósł poważnych obrażeń. Miał tylko lekko stłuczony łokieć. Klaus potraktował jednak incydent śmiertelnie poważnie. - Był to pierwszy zamach na prezydenta Republiki w ciągu stu lat istnienia czeskiego państwa - stwierdził w wywiadzie udzielonym gazecie "Mlada Fronta Dnes". Dymisję złożył szef ochrony prezydenta Irzi Sklenka - Nie można na to machnąć ręką. (...) Ten wybryk odzwierciedla sytuację w społeczeństwie. (...)Gniewa mnie, że to co stało się w Chrastavie przekładane jest na niewydolność służb ochrony. Chodzi o coś znacznie poważniejszego - uznał Klaus. Dzień po incydencie dymisję złożył szef ochrony prezydenta Irzi Sklenka, uznając, że jest w pełni odpowiedzialny za niedopełnienie obowiązków przez ochroniarzy. W reakcji na czwartkową decyzję Klausa Vondrusz powiedział dziennikarzom, że po ewentualnym skazaniu nie zamierza prosić prezydenta o ułaskawienie. Zobacz nagranie: