Po deszczach wezbrały rzeki w północnej części kraju; trzeci, najniższy stopień zagrożenia powodzią ogłoszono na płynącej przez polsko-czeskie pogranicze rzece Smieda (w Polsce - Witka). Według Czeskiego Instytutu Hydrometeorologicznego (CzHMU) opady były bardzo obfite: w Górach Izerskich w ciągu jednej godziny spadło 40 mm wody na metr kwadratowy. Prędkość wiatru w niektórych miejscach kraju przekraczała 100 km/h. Na Wysoczyźnie (na południu), w okolicach miasta Havliczkuv Brod nad ranem pociąg osobowy uderzył w leżący na torach konar. Nikomu nic się nie stało. W regionie doszło także do silnego gradobicia; świadkowie pokazywali kule lodu o średnicy pięciu centymetrów. Ze względu na połamane drzewa czeskie koleje państwowe CzD do wieczora wstrzymały ruch na magistrali z Pilzna do Czeskich Budziejowic. Z tego samego powodu nie kursują pociągi na kilku lokalnych liniach w kraju libereckim. W Pilznie po deszczach służby miejskie zmuszone były zamknąć kilka ulic, które znalazły się pod wodą. Silne burze nawiedziły też w nocy północną Słowację. Na Spiszu nawałnica zniszczyła drogę wojewódzką łączącą Wielką Łomnicę z Tatrzańską Łomnicą. Woda zalała tam kilkanaście domów i trzy hotele. Burze w Czechach i na Słowacji wystąpiły po wyjątkowych upałach od ostatniego weekendu. Według meteorologów w obu krajach w czwartek temperatury znów wzrosną do ponad 30 stopni Celsjusza.