Wszystko wskazuje na to, że broń legalnie kupiona w Czechach trafia w ręce terrorystów - również tych z tzw. Państwa Islamskiego. Tak twierdzą przedstawiciele firm, które dzięki państwowej licencji sprzedają rocznie setki tysięcy sztuk broni. Podobnego zdania jest czeski kontrwywiad, który ostrzega, że organy ścigania nie mają żadnej kontroli nad tym, co dzieje się z bronią po tym, kiedy trafi do klienta. W Czechach działa 240 firm legalnie eksportujących broń za granicę. W roku 2014 tylko do Nigerii sprzedano towar o wartości blisko 200 milionów zł. To, co niepokoi najbardziej to fakt, że Czechy bez problemu sprzedają broń Etiopii, Egiptowi, Afganistanowi czy Tunezji, czyli krajom, z którymi od lat nie handlują na przykład Niemcy. Służby są praktycznie pewne, że z tamtych państw broń trafia bezpośrednio w ręce terrorystów. Wprawdzie każda transakcja musi być zatwierdzona przez ministerstwa Obrony, Spraw Wewnętrznych i Spraw Zagranicznych, jednak ich urzędnicy twierdzą, że ograniczenie handlu może dotyczyć tylko tych krajów, które są objęte sankcjami ONZ.