Informacja o chorobie nie wywołała paniki wśród mieszkańców Duszejowa. Trudno spotkać osobę, która przyznałaby się do tego, że boi się jeść wołowinę. Wręcz przeciwnie, mieszkańcy Duszejowa zapewniają, że nie ma żadnego zagrożenia. Pracownicy gospodarstwa, w którym wykryto chore zwierzę też twierdzą, że ten pojedynczy przypadek nie wpłynął na ich jadłospis. - Kupujemy mięso, dzisiaj jedliśmy nawet gulasz wołowy - powiedziała sieci RMF FM jedna z pracownic gospodarstwa. Jednak w trakcie późniejszej rozmowy jedna z osób przyznała, że pracownice otrzymały instrukcję, żeby w rozmowach z dziennikarzami nie mówić o swoich obawach, tylko zachowywać się tak, jakby nic się stało. Tymczasem zamieszanie wokół choroby wściekłych krów postanowili wykorzystać przeciwnicy jedzenia mięsa w ogóle. Gdzieniegdzie w Czechach można zauważyć czerwone nalepki z napisem wzywającym do przejścia na wegetarianizm - to ma być najlepsza ochrona przed BSE. Czeskie gospodarstwo w Duszejowie odwiedził Marek Jankowski, reporter sieci RMF FM: