W poniedziałkowym komunikacie prasowym "Nature" poinformowało, że ponad połowa liczącego 432 strony doktoratu Ponty na temat funkcjonowania Międzynarodowego Trybunału Karnego to plagiat z pracy dwóch rumuńskich prawoznawców. "Nature" swoje oskarżenia sformułowało na podstawie dokumentów, dostarczonych przez anonimowego informatora. We wtorek premier Ponta częściowo przyznał się do niektórych zarzutów. Jednak generalnie socjaldemokratyczny premier wciąż odrzuca oskarżenia, a o próbę wywołania skandalu oskarża swojego politycznego rywala, centroprawicowego prezydenta Traiana Basescu oraz jego doradcę ds. edukacji Daniela Funeriu. Ponta powiedział, że poziom zaufania między nim a szefem państwa jest "zerowy". W ostatnim czasie premier i prezydent spierali się, kto ma reprezentować Rumunię na następnym unijnym szczycie. "Jedyne czego żałuję to..." Szef rządu dodał, że jest gotów stanąć przez komisją ds. etyki. Wcześniej wyrażał gotowość poddania swojej rozprawy doktorskiej z 2003 roku "wszelkim sprawdzianom". - Jedyne czego żałuję to, że nie wymieniłem cytowanych autorów na dole każdej strony, ale umieściłem ich w bibliografii na końcu pracy - powiedział szef rządu. - Jeśli komisja uzna to za błąd, zapłacę za to tytułem doktora - dodał. "Za nieco śmieszne" szef rządu uznał zaś to, że czasopismo specjalizujące się w nauce i medycynie interesuje się jego doktoratem dotyczącym prawa międzynarodowego. 15 maja Ponta ogłosił dymisję swojego ministra edukacji Ioana Manga, oskarżonego o popełnienie plagiatu w wielu publikacjach na temat technologii informacyjnych. Już wcześniej premier musiał zrezygnować z innego kandydata na to stanowisko, ponieważ także zarzucono mu plagiat. Ponta został szefem rządu Rumunii 7 maja, po tym jak pod koniec kwietnia parlament uchwalił wotum nieufności wobec dotychczasowego premiera, którym był bezpartyjny Mihai Razvan Ungureanu. Jego centroprawicowy gabinet funkcjonował zaledwie przez dwa miesiące. Przyczyną kryzysu politycznego były spory w sprawie oszczędności budżetowych.