Przedstawiając raport NATO dotyczący 2014 roku, Jens Stoltenberg mówił, że nowe siły szybkiego reagowania mają poprawić bezpieczeństwo Sojuszu, ale równocześnie wezwał kraje członkowskie do zwiększenia wydatków na obronność. "To nie był dobry czas dla europejskiego bezpieczeństwa. To był czarny rok" - stwierdził były premier Norwegii, który objął stanowisko sekretarza generalnego NATO w październiku. Ocenił, że kluczowym problemem były rosyjskie działania na Ukrainie. Powiedział, że Moskwa naruszyła normy międzynarodowe i doprowadziła do destabilizacji sytuacji w sąsiednim kraju. "Rosja wciąż zwiększa swoje zdolności obronne, dlatego my też musieliśmy zmienić naszą postawę" - mówił. Stoltenberg poinformował też o wzroście liczby wykrytych przypadków, kiedy rosyjskie samoloty zbliżały się do przestrzeni powietrznej NATO. "W ubiegłym roku sojusznicze maszyny przechwytywały rosyjskie samoloty ponad 400 razy. Ponad 150 tych przechwyceń zostało przeprowadzonych przez misję nadzoru przestrzeni powietrznej państw bałtyckich (ang. Baltic Air Policing - red.). To około cztery razy więcej niż w 2013 roku, więc wszyscy pozostajemy czujni" - poinformował. Polityk ostrzegł także przed zagrożeniem ze strony Państwa Islamskiego i innych grup ekstremistycznych operujących na terenie państw NATO. Przyznał, że po zamachu w paryskiej redakcji tygodnika "Charlie Hebdo" trzeba zachować szczególną czujność. Szef NATO oświadczył, że wkrótce ujawni szczegóły dotyczące tzw. szpicy, czyli sił szybkiego reagowania, której utworzenie zostało ustalone podczas wrześniowego szczytu NATO.Po latach cięć i oszczędności, przywódcy NATO zgodzili się również na zwiększenie wydatków na obronę. Decyzja w dużej mierze była podyktowana agresywnym zachowaniem Rosji. Stoltenberg przypomniał, by realizować ten plan, nawet jeśli budżet krajowy jest napięty. Zauważył, że Rosja nadal się zbroi, mimo że ma poważne kłopoty gospodarcze.