Mimo oficjalnego dementi rosyjskich i ukraińskich władz, a także Polskiej Agencji Atomistyki, pogłoski o nowej awarii wciąż roznoszą się pocztą pantoflową i żyją swoim życiem. Ludzie szukają bowiem analogii do sytuacji sprzed 19 lat, kiedy czarnobylska awaria też była długo utrzymywana w tajemnicy. Awaria ściśle tajna Zniszczenie reaktora nr 4 w Czarnobylu zapoczątkowane zostało przez działania personelu, który przygotowywał się do przeprowadzenia testu na reaktorze. W jego wyniku nie uruchomił się system zabezpieczający i doszło do wybuchu wodoru, uwolnionego z pary wodnej. Jeszcze przez 9 dni po wybuchu płonął budynek reaktora. Do atmosfery przedostały się duże ilości substancji promieniotwórczych. Wyrzucone zostały na wysokość ponad 1000 metrów i wraz z powietrzem przemieszczały się nad Europę. Skażenia były nierównomierne, bo zależały od kierunku wiatru i od lokalnych warunków meteorologicznych. Bardzo skąpe były pierwsze informacje o wybuchu. - Wypadek wydarzył się w rejonie generatora mocy. Uszkodzona została część budynku, mieszczącego reaktor. Sam reaktor jest zniszczony, nastąpił wyciek substancji radioaktywnych - informowało anglojęzyczne Radio Moskwa. Dopiero 14 maja przemówił pierwszy sekretarz KPZR, Michaił Gorbaczow, który zapewnił, że radzieckie władze opanowują sytuację: - Biuro Polityczne wzięło w swoje ręce całą organizację prac przy jak najszybszym likwidowaniu awarii i ograniczeniu jej następstw - powiedział. Skażeniu uległo 9 proc. terytorium obecnej Ukrainy, przesiedlono ponad 110 tys. ludzi z 200 wsi i miasteczek. Milion dzieci i 2 miliony dorosłych posiada status osoby poszkodowanej w wyniku katastrofy. Radioaktywna chmura nad Polską Radioaktywna chmura dotarła nad Polskę w nocy z 27 na 28 kwietnia 1986 roku. Całą dobę trwały rozmowy specjalistów z władzami. Rano 29 kwietnia podjęto decyzję o rozpoczęciu akcji podawania jodu. Płyn Lugola miał być neutralizatorem promieniotwórczego jodu. Przed przychodniami, szpitalami, przedszkolami ustawiły się kilometrowe kolejki. W Polsce płyn Lugola wypiło 18,5 mln ludzi. Podjęto także decyzję o wstrzymaniu wypasu bydła i niepodawaniu mleka dzieciom - mogły pić jedynie to w proszku. Dzieci musiały w ciągu najbliższych dni pozostać w domu. W żadnym innym kraju europejskim nie podjęto tak szerokich działań. Czarnobyl dziś Żaden z reaktorów w Czarnobylu już nie pracuje. Blok czwarty jest zamknięty w sarkofagu, czyli dużej betonowej obudowie. Nie jest on szczelny i planowana jest jego przebudowa. Rozpoczęto także budowę obiektu, w którym będą się odbywać procesy związane z niszczeniem odpadów promieniotwórczych, wypalonego paliwa jądrowego, odpadów eksploatacyjnych, a także materiałów z likwidacji bloków 1-3. Pracownicy elektrowni i ich rodziny mieszkają obecnie w miasteczku Sławutycz, odległym o 30 km od elektrowni. Zbudowano je po ewakuacji miejscowości Pripiat, leżącej 3 km od elektrowni. Nie taki Czarnobyl straszny? Co do skutków czarnobylskiej katastrofy są sprzeczne opinie. Niektórzy twierdzą, że jeszcze przed dziesiątki lat Czarnobyl pozostanie dla ludzkości problemem, bo tyle czasu potrwa usuwanie skutków wybuchu. Ukraiński naukowiec, Dmitrij Grodziński ostrzega jeszcze, że pod sarkofagiem, którym przykryto uszkodzony reaktor, cały czas trwa niekontrolowana reakcja łańcuchowa, a substancje radioaktywne przenikają na zewnątrz. Z raportów znanych i szanowanych instytucji można jednak wywnioskować, że skutki katastrofy nie są tak duże, jak przewidywano kilkanaście lat temu. Komitet Naukowy Narodów Zjednoczonych ds. Skutków Promieniowania Atomowego ocenia, że poza wzrostem raków tarczycy nie zaobserwowano żadnego wzrostu zachorowań i zgonów na nowotwory złośliwe, które mogłyby być spowodowane promieniowaniem jonizującym. Ryzyko zachorowania na białaczkę, będące jednym z większych zagrożeń, nie uległo podwyższeniu, nawet wśród członków ekip ratowniczych. Także badania polskiego Instytutu Onkologii pokazały, że po roku 1986 nie zwiększyła się liczba zachorowań na nowotwory tarczycy i białaczki w Polsce. Atomowe plotki Trauma Czarnobyla sprawia jednak, że ludzie szczególnie nerwowo reagują na plotki o rzekomych awariach w elektrowniach jądrowych, zwłaszcza za wschodnią granicą. W ostatni piątek w gazecie "Komsomolska Prawda" napisano, że w Kursku mogło dojść do skażenia radioaktywnego podczas uruchamiania jednego z reaktorów. Według gazety, wielu ludzi uskarżało się tego dnia na złe samopoczucie. Pogłoski zdementowała oficjalnie dyrekcja kurskiej elektrowni, ale plotka dalej żyła swoim życiem. W Charkowie na Ukrainie mieszkańcom radzono nawet, aby na wszelki wypadek nie wychodzili z domów, a już na pewno, by nie posyłali dzieci do szkół i przedszkoli. Plotka dotarła też do Polski. Już w sobotę rano w Polsce w Polskiej Agencji Atomistyki rozdzwoniły się telefony z Warszawy, Krakowa, Katowic i Poznania. Z aptek zniknął płyn Lugola. - Zarówno władze Federacji Rosyjskiej, jak i Ukrainy nie potwierdzają zaistnienia awarii na terenie tych krajów, a na obszarze Polski nie rejestrujemy wzrostu poziomu promieniowania - uspokajał w sobotę rzecznik prasowy PAA, dr Stanisław Latek. - Wszystkie odczyty stacji monitoringu radiologicznego są w normie. Nie ma sygnałów o żadnej awarii - dodał. Wątpliwości pozostają Mimo tych uspokajających informacji, plotka wciąż krąży po kraju, bo choć od Czarnobyla minęło już tyle lat, to jeszcze długo będziemy zapewne nie tyko podatni na niepokojące plotki o awariach jądrowych, ale i co najmniej sceptyczni wobec planów zbudowania w Polsce lub blisko naszych granic elektrowni atomowej, mimo że eksperci zapewniają, iż technologia jądrowa jest już tak zaawansowana, że ryzyko awarii jest minimalne. Wystarczy przypomnieć skuteczny społeczny sprzeciw, który spotkał podobne zamiary w Żarnowcu. Jednak ostatnio polski rząd wrócił do pomysłu zbudowania elektrowni atomowej. Plany te zawarte są w dokumencie "Polityka energetyczna Polski do 2025 r.". Czy tym razem się uda? Mimo że zamiary są jeszcze co najmniej odległe, to dziś, w rocznicę czarnobylskiej katastrofy, Zieloni 2004 już zawczasu zorganizowali w Warszawie protest przeciwko tym rządowym planom.