Reklama

"Czarne protesty" także poza granicami Polski

Prawie dwa tysiące osób wzięło w udział w wiecu protestacyjnym przeciwko projektowi zaostrzenia przepisów aborcyjnych w Polsce, który odbył się w poniedziałek w Berlinie. Uczestniczki z organizacji "Dziewuchy dziewuchom" zapowiedziały akcję zbierania podpisów pod petycją do PE. Około 250 osób różnych narodowości zgromadził przed polską ambasadą w Budapeszcie. "Czarne protesty" odbyły się też po południu m.in. w Sztokholmie, Malmoe, a także w stolicy Finlandii, Helsinkach.

Manifestacja w Berlinie

Ubrani na czarno kobiety i mężczyźni zebrali się w okolicach stacji metra Warschauer Strasse, czyli Ulicy Warszawskiej, w południowo-wschodniej części Berlina. Na transparentach trzymanych przez uczestników widniały hasła: "Moje ciało, mój wybór", "Stop fanatyzmowi", "Wolność wyboru, nie dla terroru" i "Pole walki, walka Polek" po polsku i po niemiecku.

Zgromadzone kobiety skandowały: "W kobietach jest siła. Wygramy". Na kartkach zawieszonych na rozpiętym pomiędzy latarniami sznurze znajdowały się nazwiska posłów, którzy poparli projekt ustawy zakazujący aborcji. Protest zorganizowała berlińska filia organizacji "Dziewuchy dziewuchom". "Jesteśmy bardzo zaskoczone, że tak dużo ludzi przyszło, gdyż planowałyśmy jedynie małą demonstrację. Chciałyśmy zrobić kilka zdjęć i wysłać je jako wsparcie dla Polek na demonstrację" - powiedziała PAP jedna z organizatorek protestu Alicja Molenda. 

Reklama

"Z dnia na dzień przybywało osób zgłaszających chęć udziału" - dodała. Jej zdaniem w proteście uczestniczyło prawie dwa tysiące osób. "To absolutny szok" - podkreśliła, dodając, że do akcji przyłączyły się też kobiety z Niemiec i innych krajów. "Planujemy zorganizowanie w całej Europie zbiórki podpisów pod petycją do Parlamentu Europejskiego dotyczącą prawa aborcyjnego i praw kobiet (...). Musimy pokazać siłę kobiet, gdyż w Polsce ma miejsce próba odebrania im praw" - powiedziała Anna Krenz. 

"To niedopuszczalne, że 200 osób (posłów) decyduje o życiu milionów Polek" - dodała. "To nieprawda, że chcemy aborcji. Ja bym nie usunęła dziecka. Ale nie wiem, co bym zrobiła, gdybym została zgwałcona albo gdyby ciąża zagrażała mojemu życiu, gdy mam już syna. Chcę mieć wybór. Dziś żyję tutaj (w Berlinie), ale za 10 lat mogę wrócić do Polski. Chcę mieć wybór" - tłumaczyła Monika Wawrynowicz.

W Sztokholmie protest przed polską ambasadą

Z kolei w Sztokholmie około 200 ubranych na czarno osób demonstrowało przed polską ambasadą. Przemawiały przedstawicielki szwedzkiej organizacji "Oddolny feminizm" (szw. Feminism underifran), przekonując, że prawa kobiet w Polsce to wspólna sprawa. Protestujący, wśród których byli także Polacy mieszkający w Szwecji, trzymali transparenty z napisami: "Polska to kraj, który nienawidzi kobiet", "Solidarność z kobietami w Polsce". Część osób wyrażała poparcie dla Partii Razem.

Na manifestacji pojawił się Jonas Sjoestedt, przewodniczący szwedzkiej Partii Lewicy, która wspiera mniejszościowy rząd szwedzkiego premiera Stefana Loefvena. "Jestem tu, aby pokazać, że pomysł zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce to niewłaściwy kierunek - powiedział PAP Sjoestedt.

Na koniec protestujący ustawili się do wspólnego panoramicznego zdjęcia. 

Podobne demonstracje odbyły się w poniedziałek na południu Szwecji w Malmoe, a także w stolicy Finlandii, Helsinkach, gdzie na placu Senackim demonstrowało kilkaset osób. Wcześniej, w sobotę, manifestacja solidarności z polskimi kobietami odbyła się przed gmachem parlamentu w stolicy Norwegii, Oslo.

Protest na Węgrzech

Około 250 osób różnych narodowości zgromadził przed polską ambasadą w Budapeszcie w poniedziałek wieczorem protest przeciwko projektowi zaostrzenia przepisów aborcyjnych w Polsce. Ubrani na czarno uczestnicy protestu - w większości bardzo młodzi - trzymali czarne baloniki i wypisane na kartonach hasła, np. "Moje ciało to moja decyzja". 

Na chodniku przed ambasadą wypisano kredą hasła po polsku i angielsku, m.in. z apelem, by nie przyjmować projektu ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne. Przemawiające kobiety wyrażały oburzenie z powodu planów zaostrzenia przepisów i wzywały do lepszej edukacji seksualnej w Polsce. 

"Dla mnie mógłby nawet obowiązywać pełny zakaz aborcji, gdyby była dobra edukacja seksualna i dostępne środki antykoncepcyjne" - powiedziała jedna z uczestniczek. Przed ambasadą znalazła się m.in. młoda Węgierka, która powiedziała PAP: "Popieramy Polki. Współczujemy im, że mają taką sytuację". 

Fińska studentka przebywająca w Budapeszcie na wymianie akademickiej oznajmiła zaś, że przyszła na protest, bo "prawo do aborcji to ważna sprawa". Protest trwał godzinę.

Strajk kobiet w całej Polsce

W poniedziałek odbywa się strajk kobiet - protest wobec możliwego zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji. Akcja miała swój początek w internecie; jej uczestniczki zapowiedziały nieprzyjście do pracy lub niewykonywanie swoich codziennych obowiązków. W wielu miastach zaplanowano manifestacje.

Akcja, zapoczątkowana na portalu społecznościowym, jest reakcją na projekt "Stop Aborcji", wprowadzający całkowity zakaz przerywania ciąży oraz kary m.in. dla kobiet, które poddadzą się aborcji. W ubiegłym tygodniu Sejm skierował go do prac w komisji, jednocześnie odrzucając w pierwszym czytaniu projekt, który miał zliberalizować obowiązujące przepisy aborcyjne

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)


PAP

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy