- Najprawdopodobniej zostaniemy w zredukowanym kontyngencie; wycofamy nasze wsparcie śmigłowcowe oraz część personelu - powiedział minister dziennikarzom. Jak dodał, "ostateczna decyzja jeszcze jest przed nami". - Odruch solidarności to pierwszy powód dla którego jesteśmy w Czadzie - jesteśmy po to by wspierać i gwarantować bezpieczeństwo uchodźców - wskazał Klich. - Po drugie jesteśmy dlatego, że wciąż jeszcze to misja Unii Europejskiej. Jesteśmy znaczącym członkiem tej organizacji; dlatego warto być w misjach wojskowych, które ona prowadzi - zaznaczył. Minister przebywa w Czadzie z dwudniową wizytą. We wtorek spotkał się na opłatku z żołnierzami stacjonującymi w głównej polskiej bazie "North Star" nieopodal miejscowości Iriba, około tysiąc kilometrów od stolicy Czadu - Ndżameny, oraz z żołnierzami polskiej grupy lotniczej w mieście Abeche, która dysponuje trzema śmigłowcami Mi-17. - W wojsku lepiej nie mówić o bombkach na choinkę, ale o bańkach - żartował szef MON składając życzenia. - Troszkę zaklinając rzeczywistość życzę Wam żołnierskiego szczęścia i wszystkiego dobrego - zwrócił się do żołnierzy. Klich odwiedził szkołę w Iribie, której przekazano m.in. komputer i agregat prądotwórczy, przybory szkolne i słodycze, a także obóz dla uchodźców Iridimi, gdzie rozmawiał z przedstawicielami lokalnych społeczności. - Wdzięczność dzieci jest bezgraniczna i to widać po ich twarzach - mówił Klich odwiedzając szkołę, którą wcześniej wyremontowali polscy żołnierze. - To nie koniec naszego wsparcia dla lokalnej ludności. Mamy się czym dzielić i to robimy - dodał. W Czadzie przebywa druga zmiana polskiego kontyngentu wojskowego. Liczący 400 żołnierzy, drugi co do wielkości (po francuskim), osiągnął pełną gotowość operacyjną we wrześniu. Wcześniej - od maja - żołnierze z grupy inżynieryjnej od podstaw budowali bazę. - W ocenie naszych sojuszników ("North Star" - PAP) to najlepiej przygotowana i wyposażona baza sił EUFOR w tej części Afryki, a nadal zmieniamy jej oblicze - mówił dowódca kontyngentu płk Maciej Siudak. Warunki w jakich obecnie mieszkają żołnierze rzeczywiście nie są najgorsze. Ale początki, były trudne. Wojskowi z pierwszej zmiany mieli jeden ciepły posiłek dziennie, namioty, drewniane latryny i wykopane w ziemi doły zamiast pisuarów. Teraz są mieszkalne kontenery, porządne sanitariaty i solidna stołówka. Dowódca kontyngentu pytany o trudy misji wymienia "odległość od domu, szczególnie w okresie świątecznym, bo ma to wpływ na psychikę żołnierzy oraz warunki terenowe i klimatyczne - piekielne słońce w ciągu dnia i temperatury zbliżone do zera wciągu nocy". Polscy żołnierze zajmują się m.in. utrzymaniem stabilnej sytuacji w strefie odpowiedzialności oraz zapewnienie bezpieczeństwa i swobody poruszania się przedstawicielom organizacji międzynarodowych i pozarządowych zapewniających pomoc humanitarną. - Pełnimy misję, która nie jest klasyczna operacją pokojową, ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa działaniom humanitarnym - wskazał płk Siudak. - Żeby skutecznie realizować działania organizujemy liczne patrole, konwoje i eskorty - dodał. W regionie odpowiedzialności utworzonego na bazie PKW Czad Wielonarodowego Batalionu Północ (Multinational Battalion - North, MNB-N) funkcjonuje sześć spośród 12 znajdujących się we wschodnim Czadzie obozów dla uchodźców. Według różnych szacunków w obozach: Oure Cassoni, Iridimi, Touloum, Am Nabak, Kounoungou i Mile przebywa obecnie ok. 120-130 tys. sudańskich uchodźców. Unijna misja w Czadzie, w której bierze udział ponad 3 tys. żołnierzy, rozpoczęła się 15 marca 2008 roku i zgodnie mandatem ma trwać rok. Zakończy się 15 marca 2009 roku; wtedy ma się rozpocząć przekazanie jej obowiązków ONZ.