- Potrzebujemy więcej samolotów wysyłanych na Cypr, aby ludzie mogli wracać do swoich krajów jak najszybciej - powiedział cypryjski minister spraw zagranicznych Jorgos Lilikas. Według szacunków jego resortu, przez Cypr może przewinąć się od 60 tys. do 70 tys. cudzoziemców. Bez międzynarodowego wsparcia pomoc dla nich będzie "po prostu niemożliwa" - podkreślił Lilikas w porcie Larnaka, który od poniedziałku przyjmuje statki z ewakuowanymi z Libanu cudzoziemcami. Lilikas zwrócił też uwagę na problemy z zakwaterowaniem ewakuowanych osób, mimo że Stany Zjednoczone przygotowały w stolicy Cypru, Nikozji, tymczasowe obiekty dla tych, którzy z jakichś powodów nie mogą wyjechać od razu. W związku z sezonem turystycznym hotele w liczącym niespełna milion mieszkańców kraju przeżywają oblężenie. - Przeznaczyliśmy dla tych ludzi 25 szkół i inne obiekty, ale przy takich liczbach, możemy sobie nie poradzić - ostrzegł szef cypryjskiej dyplomacji. USA zapowiedziały, że do piątku chcą ewakuować z Libanu przez Cypr ok. 6 tys. Amerykanów, a Wielka Brytania - 5 tys. swoich obywateli. W nocy ze środy na czwartek do portu przybił statek z ponad tysiącem pasażerów, w tej liczbie ok. 900 Amerykanów. W sumie w nocy oczekuje się co najmniej pięciu statków z powracającymi do domów Europejczykami i Amerykanami. Lilikas poinformował, że o pomoc w zorganizowaniu ewakuacji swoich obywateli z Libanu zwróciły się do Cypru również kraje azjatyckie, takie jak Filipiny, Sri Lanka i Indie.