Tureccy Cypryjczycy odłączyli się od greckiej części wyspy w 1983 roku. Od tego czasu stanowią republikę, która jest uznawana jedynie przez Turcję. Kraj istnieje głównie dzięki pomocy Ankary, która miesięcznie przeznacza na funkcjonowanie Cypru Północnego ponad 100 milionów euro.Jak relacjonuje z Nikozji specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, mieszkańcy północnej części Cypru posługują się w większości tureckimi paszportami, bo ich własne dokumenty nie są respektowane na świecie. Żyją z turystów, studentów, a także z rozwijających się na wyspie kasyn. - Tu nie chodzi tylko o hazard. To także miejsca dla rodzin z restauracjami i innymi rozrywkami - mówi Polskiemu Radiu Mikalis, właściciel jednego z kasyn w Nikozji.Obie części Cypru dzieli pilnowana przez ONZ tzw. Zielona Linia. Ciągnące się latami rozmowy o zjednoczeniu nie przyniosły jak dotąd rezultatów. Cypryjczycy z północy uważają, że są niewygodni dla świata, głównie dla ONZ i Unii Europejskiej. - Wszyscy odpychają od siebie ten problem, a obietnice, że będziemy mieć własny kraj nie zostały spełnione. Dla wielu jesteśmy takim gorącym kartoflem - mówi wysłannikowi Polskiego Radiu Salahi Serakinci z Izby Handlowej Cypru Północnego.Obecnie w tureckiej części wyspy mieszka 300 tysięcy osób.Na dzisiejsze uroczystości rocznicowe na Cypr Północny nie przyjadą żadne zagraniczne delegacje z wyjątkiem przedstawicieli Turcji.