Trujące związki cyjanku, które pod koniec ubiegłego miesiąca wyciekły z jednej z rumuńskich kopalń złota, początkowo przedostały się do Cisy, płynącej przez Węgry i Serbię. Oba te kraje mówią o katastrofie ekologicznej. W rzece wyginęły praktycznie wszystkie formy życia, nawet bakterie. Zdaniem ekologów, minie co najmniej pięć lat, zanim w rzece ponownie pojawi się życie. Dno Cisy określają mianem "masowego grobowca". Rozmiary skażenia przyrównują do rozmiarów katastrofy elektrowni w Czarnobylu. Wraz z wodami Cisy cyjankowe skażenie przedostało się także do Dunaju. Tu jednak trucizna została znacznie rozrzedzona. Stężenie cyjanku, jakie dotrze do Bułgarii prawdopodobnie nie będzie więc już aż tak szkodliwe.