Nie poznałam osobiście osoby, która w imieniu TD odpowiedziała na pytania Interii. Nie wiem nawet, czy jest kobietą czy mężczyzną. Nasz kontakt odbywał się tylko za pośrednictwem zaszyfrowanego konta mail. Zresztą w ogóle kontakt ze wszystkimi bezpośrednio związanymi z aplikacją odbywał się za pośrednictwem zaszyfrowanego komunikatora. Podczas pobytu w Katalonii, wszelkie próby nawiązania kontaktu z osobami z kręgu Tsunami były poprzedzone dużymi środkami ostrożności. Ze względów bezpieczeństwa mogłam rozmawiać jedynie z tymi, którzy osobiście nie znają ludzi TD. Na spotkania musiałam przychodzić bez torby i telefonu komórkowego. O dziwo, odbywały się one w ruchliwych miejscach, jak na przykład na środku dużego placu. Jak mi wytłumaczono, staliśmy za daleko, aby nas podsłuchiwano, a ponieważ plac był niemal pusty, osoba, z którą rozmawiałam, mogła spokojnie obserwować przechodniów. Jedna z osób Tsunami zgodziła się rozmawiać z Interią przez telefon przez wskazany przez nią, zaszyfrowany komunikator. Jednak w ostatniej chwili odmówiła rozmowy. Bała się, że zapamiętam jej głos. Ewa Wysocka, Interia: Kim jesteście? Jak możecie się zdefiniować? - Przedstawiciel TD: Tsunami to horyzontalna sieć tysięcy ludzi, którzy od dnia wydania wyroku przez hiszpański Sąd Najwyższy (14.10) wobec polityków i katalońskich działaczy, łączą swoje akcje. Celem naszej działalności jest doprowadzenie w Hiszpanii do rozpoczęcia dialogu. Dotyczyłby on po pierwsze pełnego przestrzegania w Katalonii praw podstawowych; wolności dla więźniów i powrotu osób przebywających na uchodźstwie, po drugie zakończenia represji a po trzecie uznania prawa do samostanowienia Katalonii. Osiągacie swój cel? - Każda z naszych dotychczasowych akcji zakończyła się powodzeniem. Czas pokaże, czy spełniliśmy wszystkie postawione przed nami cele. TD istnieje i działa również w Kraju Basków. Działacie też w innych częściach Hiszpanii i Europy? - Tsunami tworzy tysiące osób. Jesteśmy w wielu krajach. Jak wygląda struktura TD? Czy istnieje lider, hierarchia? Kim są sterujący aplikacją? - Tsunami jest wielką siecią, w której nie obowiązuje żadna hierarchia, tak jak się ją rozumie w klasycznych kategoriach. Nie ułatwiłoby to działania sieci. Większość z ludzi Tsunami wzajemnie się nie zna. To zasady, które obowiązują w innych organizacjach, których celem jest obrona praw podstawowych. Z jakich środków się finansuje Tsunami? - Z tysięcy datków, które wpływają na stronę TD (jak wynika z zawieszonej na niej informacji, dotychczasowe działania za pośrednictwem aplikacji kosztowały 135.818 euro, wydano je m.in. na strukturę audiowizualną, technologie, bezpieczeństwo i materiały propagandowe - EW). Kilkakrotnie powtarzaliście, że nie interesuje was polityka. Ale to, co robicie, jest rodzajem oddolnej polityki. - Tsunami jest kampanią protestacyjną i kampanią roszczeń politycznych. Jedyną osobą, która publicznie rozmawiała w waszym imieniu był Josep Guardiola (były trener FC Barcelony, a obecnie Manchesteru City). Dlaczego właśnie on i czy więcej znanych osób zgłasza chęć wypowiadania się w imieniu TD? - Tak, więcej znanych osób jest gotowych przekazywać komunikaty Tsunami. Guardiola jest osobistością międzynarodową, która udowodniła swoje oddanie wobec prawa i wolności i która do tego jest znana na całym świecie. Wielokrotnie, podczas waszych akcji widziałam transparenty z napisem: "Spain, sit and talk". Wymieniliście już na jaki temat chcecie, aby rozmawiano, ale naprawdę widzicie możliwość osiągnięcia tego celu? Czasem myślę: naiwni. I czy przypadkiem nie jest to sztuczka, żeby zwrócić na siebie uwagę społeczności międzynarodowej? - Tsunami bierze pod uwagę wszystkie opcje. Od początku nasze komunikaty są wysyłane również do społeczności międzynarodowej. Europa musi zrozumieć, że konflikt Barcelona - Madryt nie jest tylko wewnętrznym problemem Hiszpanii ale ma i będzie miał zasięg europejski. Porozmawiajmy więc o międzynarodowej opinii. Amnesty International i Human Watch Rights wypowiedziały się już na temat procesu i wyroku, Unia Europejska nie. Czy widzicie możliwość, że to zrobi? - To nie zależy od Tsunami. Czy popieracie opinię, że akcje Tsunami przyczyniły się do możliwego paktu, jaki może zostać zawarty między socjalistami (PSOE) a Lewicą Republikańską (ERC)? - Tsunami nie zamierza być analitykiem i instytucją opiniotwórczą dotyczącą aktualnych wydarzeń politycznych. Wróćmy zatem do poprzedniego tematu. Wyobraźmy sobie, że rozpoczęły się negocjacje. Bylibyście w stanie poprzeć pakt, czyli iść na ustępstwa? Istnieje możliwość znalezienia wspólnego dla obu stron wyjścia z sytuacji? - To nie jest pytanie do nas. Prowadzenie dialogu i zawieranie paktów należy do wybranych w demokratycznych wyborach przedstawicieli katalońskiego społeczeństwa. Po blokadzie barcelońskiego lotniska bardzo szybko na akcję zareagował minister spraw wewnętrznych Fernando Grande-Marlaska. Ogłosił, że będzie ścigał TD. Teraz parlament przyjął ustawę pozwalającą na blokowanie internetu, o ile zagraża on funkcjonowaniu państwa. - Tsunami wielokrotnie wyrażało opinię, że problem nie leży po naszej stronie tylko po stronie państwa, jego funkcjonowania, jeśli ścigani są w nim ci, którzy przestrzegają praw podstawowych, takich jak prawo do manifestacji, zrzeszeń, wolności słowa, a wszystkiemu narzuca się określoną ideologię. Do tego, po przyjęciu prawa, jak to dotyczące bezpieczeństwa cyfrowego (potocznie zwane prawem knebla), problem ma całe, hiszpańskie społeczeństwo. Prześladowania mogą dotknąć każdego człowieka, każdą organizację i grupę ludzi. Opowiadacie się za przeprowadzaniem akcji bez przemocy. A jeśli do Katalonii wróciłby artykuł 155 konstytucji (artykuł pozwalający na ograniczenie praw autonomii)? - Stanowisko Tsunami wobec nie-przemocy jest absolutne i nie ulega modyfikacji. Nie wpłyną na niego ani decyzje polityczne ani postanowienia wymiaru sprawiedliwości. Podobno na waszą następną akcję trzeba będzie poczekać do 18 grudnia, do "el clasico" - meczu FC Barcelony i Realu Madryt na Camp Nou. Możemy spodziewać się, że coś się tam wydarzy? - Tak, to prawda, na ten dzień planowana jest następna akcja. Ale nie można wykluczyć, że wcześniej nie przeprowadzimy innej. Pytania zadała Ewa Wysocka