Ćwiczenia NATO w Rumunii. "Musimy tylko utrzymać tempo"
NATO, pod przywództwem Francji, prowadzi w Rumunii szeroko zakrojone ćwiczenia wojskowe Dacian Fall. Mają one zademonstrować zdolność sojuszu do szybkiego wzmocnienia wschodniej flanki i zintegrowanego działania w razie kryzysu. Jak zauważa AFP, manewry odbywają się w czasie, gdy Waszyngton zapowiada ograniczenie obecności wojsk USA w regionie.

W skrócie
- NATO prowadzi w Rumunii ćwiczenia Dacian Fall, demonstrując zdolność do szybkiego wzmocnienia wschodniej flanki.
- Rumunia zdobywa kluczowe znaczenie strategiczne w strukturach sojuszu po inwazji Rosji na Ukrainę.
- Wśród wyzwań NATO wymienia się potrzebę uproszczenia procedur przemieszczania wojsk, czyli stworzenia tzw. wojskowego Schengen.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Nad rzeką Mures w środkowej Rumunii trwają szeroko zakrojone ćwiczenia wojskowe, które mają pokazać zdolność NATO do szybkiego zwiększenia obecności na wschodniej flance, w bezpośrednim sąsiedztwie Rosji - podaje AFP.
NATO. Pokaz zdolności i solidarności Sojuszu
Ćwiczenia Dacian Fall, odbywające się od 20 października do 13 listopada, gromadzą żołnierzy z Belgii, Francji, Luksemburga i Hiszpanii, wspieranych przez gospodarzy, czyli rumuńskie siły zbrojne. Operacja, dowodzona przez Francję, obejmuje m.in. manewry artyleryjskie i czołgowe z użyciem ostrej amunicji.
Jak podkreślił francuski generał Maxime Do Tran, dowódca 7. Brygady Pancernej, celem manewrów jest pokazanie, że wojska sojuszu potrafią działać jako zintegrowana całość.
- Musimy pokazać, że potrafimy zintegrować się z dywizją NATO - powiedział, dodając, że działania prowadzone w całej Rumunii są "zgodne z rzeczywistymi planami obronnymi sojuszu i stanowią sygnał strategicznej solidarności".
Ćwiczenia integracyjne NATO. "Musimy tylko utrzymać tempo"
Rumunia, granicząca z Ukrainą na długości ok. 650 km, od 2022 roku zyskała szczególne znaczenie strategiczne w strukturach NATO. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, Paryż rozmieścił tam ok. 1500 żołnierzy, a na czas ćwiczeń liczba ta została podwojona. W razie kryzysu może wzrosnąć nawet do 5000 wojskowych.
Podczas manewrów francuscy i rumuńscy inżynierowie wojskowi ćwiczą m.in. przekraczanie przepraw rzecznych.
- W Europie co 20-30 kilometrów znajduje się ciek wodny, jego przekroczenie to skomplikowana umiejętność, która nieco zanikła - zauważył pułkownik Jerome Paris, dowódca francuskiego oddziału inżynieryjnego.
Generał Dorin Toma, dowodzący wojskami NATO w Rumunii i Bułgarii, podkreśla, że manewry są zwieńczeniem dwuletniego procesu integracji sił. - Jesteśmy w bardzo dobrej sytuacji. Musimy tylko utrzymać tempo, mimo że ludzie i systemy uzbrojenia się zmieniają - powiedział.
Odnosząc się do decyzji USA o zmniejszeniu liczby żołnierzy na wschodniej flance, Toma zaznaczył, że z wojskowego punktu widzenia nie wpływa to na gotowość obronną regionu.
- Amerykanie pokazali już, że potrafią błyskawicznie wzmocnić swoją obecność w Rumunii, jeśli zajdzie taka potrzeba - dodał.
Zgodnie z informacjami rumuńskiego ministerstwa obrony, w kraju pozostanie od 900 do 1000 żołnierzy amerykańskich. Obecnie stacjonuje ich tam ok. 1700.
NATO potrzebuje "wojskowego Schengen". Chodzi o "korytarze mobilności"
Jednym z wyzwań, jakie ujawniły ćwiczenia, są przeszkody administracyjne w przemieszczaniu sprzętu i żołnierzy przez granice państw członkowskich. Każdy konwój musi być szczegółowo zgłoszony, a przejazdy eskortuje lokalna policja.
Jak wyjaśnił francuski podpułkownik Alexis, w NATO istnieją mechanizmy mające ułatwiać przepływ sił w czasie kryzysu, jednak wciąż nie stworzono "wojskowego Schengen", które pozwoliłoby na swobodny i szybki transport sprzętu.
- Harmonizacja trwa, ale wymaga czasu - przyznał oficer. Obecnie państwa takie jak Holandia, Niemcy i Polska tworzą tzw. korytarze mobilności - linie łączące porty Morza Północnego z granicą białoruską, mające usprawnić przyszłe przemieszczanie wojsk sojuszu.
Źródło: AFP














